Zielono w Warszawie było od początku dnia. Indeks największych spółek zyskał na starcie 0,3 proc., jednak wystarczyło kilka minut handlu by wzrosty sięgnęły 0,8 proc. Po niezbyt udanym ubiegłym tygodniu na GPW takie otwarcie notowań rozbudziło spore nadzieje. Tym bardziej, że wzrosty notowały także inne europejskie giełdy co tworzyło idealne warunki do dalszych zakupów akcji. Optymizm w Warszawie szybko jednak zaczął wyparowywać. Już po godzinie 12 WIG20 zbliżył się do poziomu z piątkowego zamknięcia notowań. Realna stała się więc groźba kontynuacji przeceny z ubiegłego tygodnia. Na szczęście z odsieczą przyszli nam Amerykanie.
Początek notowań na Wall Street przyniósł bowiem wyraźne wzrosty. Wykorzystali to inwestorzy w Warszawie, którzy po chwilowym uśpieniu wrócili do zakupów. Na godzinę przed końcem notowań WIG20 znów zyskiwał prawie 1 proc. Stało się więc jasne, że wizja przeceny została na dobre oddalona, a jedyną niewiadomą było to, jak duży wzrost zanotuje WIG20. W ostatecznym rozrachunku zyskał prawie 1,2 proc.
Duża w tym zasługa PKO BP. Akcje banku podrożały o 4,4 proc. Instytucja ta przed rozpoczęciem sesji podała wyniki finansowe za II kwartał. Jej zysk netto wyniósł 703 mln zł i był o 7 proc. wyższy niż oczekiwał rynek. W II kwartale bank odwrócił także trend spadkowy wyniku odsetkowego i znacznie zwiększył dochody z prowizji.
Nieźle poradziły sobie także średnie i małe firm. mWIG40 zyskał 0,7 proc. zaś sWIG80 0,6 proc. Cieniem na to wszystko kładzie się poziom obrotów rynkowych. Wyniosły one niecałe 500 mln zł. Wynik ten z rezerwą każe podchodzić do poniedziałkowych wzrostów. Na usprawiedliwienie trzeba jednak podkreślić, że w poniedziałek kalendarz makroekonomiczny świecił pustkami.
Zielony kolor dominował nie tylko w Warszawie. Niemiecki DAX tuż przed zamknięciem notowań zyskiwał blisko 1 proc., zaś francuski CAC40 zyskiwał 0,7 proc.