Mogłoby się wydawać, że szukanie poparcia dla ratyfikacji przez Sejm unijnego Funduszu Odbudowy i sprawa kariery Daniela Obajtka są ze sobą co najwyżej luźno powiązane. Związek ten okazuje się jednak ścisły, jeśli uwzględni się to, że sposób rozwiązania obu spraw będzie silnie ważył na dalszej ewolucji polskiego modelu kapitalizmu. Obie są równie ważne, ale pierwsza jest pilniejsza.
Ekonomistę zastanawia, dlaczego dyskutujący politolodzy, politycy i dziennikarze pomijają trzyetapowy scenariusz: 1. PiS nie akceptuje warunków opozycji dotyczących współudziału w zarządzaniu środkami funduszu lub w monitorowaniu ich wydatkowania; 2. W ostatniej chwili przed głosowaniem Solidarna Polska zmienia zdanie i popiera ratyfikację funduszu, podczas gdy opozycja głosuje przeciw lub wstrzymuje się; 3. Ratyfikacja przechodzi głosami samej rządzącej koalicji.
Można uznać, że scenariuszem tym nie warto się zajmować, bo jest nieprawdopodobny. Ale przeciwko temu są dwa kontrargumenty. Po pierwsze, żyjemy w czasach, kiedy częstotliwość zdarzeń o niskim prawdopodobieństwie, ale o silnych skutkach, się zwiększyła. Mówiąc obrazowo, populacja „czarnych łabędzi", bo tak określane są takie zdarzenia, wydaje się rosnąć. Warto tu przypomnieć pytanie, jakie zadała kiedyś królowa Elżbieta II brytyjskim ekonomistom: dlaczego nie dostrzegli nadchodzącego globalnego kryzysu finansowego? Lepiej byłoby, żeby nam, polskim ekonomistom, nie zadano pytania, dlaczego pominęliśmy scenariusz nagłej zmiany decyzji przez Solidarną Polskę.
Model Barro i Gordona
Po drugie, „dylemat ratyfikacyjny" nie jest wyjątkowy. Jest szczególnym przypadkiem znanego w ekonomii tzw. problemu dynamicznej niespójności polityki ekonomicznej, którego sformalizowanie uhonorowane zostało Nagrodą Nobla. Rozwinięcie tej koncepcji m.in. w postaci modelu R. Barro i D. Gordona posłużyło za teoretyczną podstawę przyznania bankom centralnym prawnej niezależności od ingerencji polityków.
Najkrócej mówiąc, istota problemu decyzyjnego polega na tym, że polityka ekonomiczna, która w momencie jej ogłaszania jest optymalna, okazuje się dla rządu suboptymalna, gdy podmioty, do których jest adresowana, uznają, iż faktycznie zostanie wprowadzona w życie. Przyjmijmy, że inflacja jest zdaniem wyborców za wysoka, w związku z czym rząd/bank centralny postanawia ją obniżyć. Zapowiada restrykcyjną politykę makroekonomiczną, która, jeśli jest wiarygodna, skłania pracodawców i związki do przyjęcia w rokowaniach płacowych niższego wzrostu cen. Gdy w kontraktach płacowych zostaje już zapisana niższa oczekiwana inflacja, rząd dochodzi do wniosku, że w tej sytuacji mógłby osiągnąć dodatkowy cel – pobudzić wzrost gospodarczy i obniżyć bezrobocie, zapewniając sobie jeszcze większe poparcie w nadchodzących wyborach. Osiągając niższe bezrobocie, rząd spowoduje jednak, że rzeczywista inflacja będzie wyższa od oczekiwanej, uwzględnionej w kontraktach płacowych. „Haczyk" polega na tym, że taki sprytny manewr można zastosować prawdopodobnie tylko raz, bo oznacza utratę przez decydenta antyinflacyjnej wiarygodności. W teorii gier byłby to więc przypadek gry jednorazowej, gdzie liczy się przede wszystkim „akcja", a nie „strategia".