„Droga pani, w związku z wykonywaną przez panią pracą pielęgniarki, prosimy o niezamieszkiwanie mieszkania przy ul… w Płocku. W momencie ustania zagrożenia pozwolimy pani wrócić i wieść normalne sąsiedzkie życie. Koronawirus to nie żarty!” – napisany drukowanymi literami anonim, podpisany przez „Komitet Lokatorski”, krąży w internecie od początku tygodnia, podkręcając i tak już gorącą atmosferę wokół hejtu wobec pracowników ochrony zdrowia.
Szybko pojawiły się jednak sugestie, że płocki list nie jest autentyczny. Ma na to wskazywać zdanie: „Ksiądz Marek z naszej parafii również nas popiera”.
Rzecznik Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka uważa, że za wcześnie jest mówić o zjawisku hejtu wobec lekarzy. – Nie znam przypadków, by sprawcy motywowani nienawiścią w związku ze stanem epidemii w Polsce atakowali pracowników ochrony zdrowia czy niszczyli ich mienie – mówi i zaznacza, że opisywane w mediach zniszczenie samochodu wrocławskiej lekarki okazało się zwykłym włamaniem (miał zginąć głośnik, skrzynka z narzędziami, parasolka i GPS), a zniszczony samochód pielęgniarki z Gliwic zaparkowany był nie przed szpitalem, lecz na osiedlowym parkingu, a użytkowany był przez inną osobę.
Renata Florek-Szymańska z Porozumienia Chirurgów Skalpel widzi sprawę inaczej. – Nawiązaliśmy kontakt z rodziną pielęgniarki, która doświadczyła hejtu z powodu pracy w szpitalu. Agresja wobec medyków jest faktem i należy o niej mówić, bo to nie jest sposób na rozwiązywanie problemów – tłumaczy.