Kiedy pod koniec 2020 r. minister zdrowia Adam Niedzielski ogłaszał narodową kwarantannę, to zapewniał, że zakończy się ona 17 stycznia 2021 r. Tyle że do tej pory się nie zakończyła. Lekkie odmrożenie gospodarki i uruchomienie nauki stacjonarnej dla klas I–III to za mało, by społeczeństwo odczuło poprawę sytuacji. A trwający praktycznie od końca grudnia lockdown staje się już nie do wytrzymania.
Oczywiście trudno było ze stuprocentową pewnością przewidzieć, w którym kierunku rozwinie się pandemia. Tak samo jak w grudniu nikt nie przypuszczał, że szczepienia będą się ślimaczyć, bo zabraknie szczepionek. Faktem jest jednak, że zabrakło wiarygodnego tłumaczenia sytuacji i konkretnego wsparcia dla branży turystycznej i hotelarskiej, które w końcu same ogłosiły koniec pandemii i wbrew przepisom uruchomiły swoje biznesy.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Tym bardziej że przez Europę przetacza się właśnie trzecia fala pandemii. Od 11 dni w szpitalach rośnie liczba chorych na Covid-19. Więcej osób niż jesienią trafia też pod respiratory. Średnia wieku osób hospitalizowanych obniżyła się do 60. roku życia, a niemal co piąty zmarły z powodu zakażenia koronawirusem to osoba młoda. Przekonanie, że młodzi nie chorują, zdezaktualizowało się wraz z brytyjską mutacją wirusa, która jest o 50 proc. bardziej zakaźna niż dotychczasowa i którą wykrywamy w Polsce coraz częściej.
Tym razem rząd zdecydował się jednak na regionalne obostrzenia. W pierwszej kolejności w województwie warmińsko-mazurskim, ale niewykluczone, że za kilka dni także w pomorskim i lubuskim. Rozwiązanie niby rozsądne, ale przecież czerwone, żółte i zielone strefy funkcjonowały latem 2020 r. i nie udało się powstrzymać rozlania wirusa na cały kraj. Dlaczego miałoby się to udać teraz?
Tym bardziej że mimo rocznego doświadczenia w walce z pandemią coraz trudniej doszukać się w działaniach rządu spójnej strategii. W szpitalach, raz przekształcanych w covidowe, a potem znów zmienianych w ogólne, trwa teraz błyskawiczna i kosztowna akcja przywracania ich funkcji leczenia wysoce zakaźnej choroby. Z jednej strony prof. Andrzej Horban, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych, mówi, że za dwa miesiące problem koronawirusa powinien być rozwiązany, z drugiej minister Niedzielski straszy gigantycznym wzrostem zakażeń.