To oznacza koniec deflacji, zjawiska, które utrzymywało się w Polsce nieprzerwanie od lipca 2014 r., znacznie dłużej, niż ktokolwiek przewidywał. Inflacja, czyli wzrost cen rok do roku, wróci prawdopodobnie w tym miesiącu.
GUS potwierdził w poniedziałek wstępny szacunek sprzed dwóch tygodni, według którego indeks cen konsumpcyjnych (CPI) w listopadzie utrzymał się na tym samym poziomie co przed rokiem, po zniżce o 0,2 proc. rok do roku w październiku. W porównaniu z październikiem CPI wzrósł o 0,1 proc.
W tych kategoriach towarów i usług, które w największym stopniu odpowiadały za deflację, ceny już idą w górę. Żywność i napoje bezalkoholowe podrożały w listopadzie o 1,2 proc. rok do roku, po 0,4 proc. w październiku. Paliwo do prywatnych środków transportu podrożało w minionym miesiącu o 0,7 proc., w porównaniu do 1,8 proc. miesiąc wcześniej. Gospodarstwa domowe, które dużo wydają na żywność i paliwo, już więc odczuwają inflację.
W kolejnych miesiącach stanie się ona odczuwalna dla wszystkich. Ekonomiści nie mają wątpliwości, że w grudniu CPI wzrośnie, choć zdania co do tego, jak bardzo, są podzielone. Jedni mówią, że o 0,2 proc. rok do roku, inni, że nawet o 0,5 proc. Wśród ekonomistów nie ma też pełnej zgody co do tego, jak szybko inflacja będzie przyspieszała. Wydaje się jednak niemal pewne, że silny jej wzrost nastąpi w pierwszych miesiącach przyszłego roku. – Prognozujemy, że w I kw. 2017 r. inflacja zwiększy się do 1,5 proc., w porównaniu z 0 proc. średnio w IV kwartale br. ze względu na oddziaływanie efektów niskiej bazy odniesienia dla cen paliw i nośników energii – tłumaczy Jakub Olipra, ekonomista z banku Credit Agricole. W dalszej części 2017 r. efekty niskiej bazy odniesienia wygasną (ceny ropy naftowej na światowych rynkach malały do lutego ub.r., później rozpoczął się ich stopniowy wzrost), więc inflacja może się ustabilizować w okolicy dolnej granicy (1,5 proc.) pasma dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.). Wedle skrajnych prognoz dynamika cen może przyspieszyć do 2,1 proc. rocznie pod koniec przyszłego roku. Sprzyjało temu będzie m.in. wprowadzenie minimalnej płacy godzinowej na poziomie 12 zł, która podniesie ceny niektórych usług.
Jakie efekty dla polskiej gospodarki będzie miała inflacja? – Deflacja była spowodowana przede wszystkim spadkiem cen surowców energetycznych i żywności, zwiększała więc siłę nabywczą dochodów gospodarstw domowych. Inflacja będzie hamowała realny wzrost wynagrodzeń, a w efekcie konsumpcji i gospodarki –tłumaczy „Rzeczpospolitej" Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. Jak jednak zaznacza, będzie to efekt przejściowy, bo z czasem, w związku z napiętą sytuacją na rynku pracy, wzrost wynagrodzeń przyspieszy, dostosowując się do dynamiki cen. Powrót inflacji to także w krótkim terminie nie najlepsza wiadomość dla firm. Z badań NBP wynika bowiem, że spadek cen surowców był dla nich kluczowym źródłem poprawy wyników.