Pod koniec listopada sekretarz generalny związku zawodowego CGT Philippe Martinez poinformował, że pracownicy i związki kwestionują cały projekt reform, który przewiduje m.in. ujednolicenie systemu emerytalnego i likwidację licznych przywilejów dla wybranych grup.
Oliwy do ognia dolał prezydent, kory zapowiedział, że mimo oporu związków zawodowych nie podda się. - Nie zrezygnuję z reformy - zapowiedział prezydent.
Tymczasem do strajku generalnego wezwali drogowcy, nauczyciele, studenci, policja, śmieciarze, prawnicy, opozycja, związki zawodowe oraz tzw. żółte kamizelki. Wszyscy protestują przeciwko reformie emerytalnej zapowiedzianej przez prezydenta Macrona. Francuskie media ostrzegały, ze 5 grudnia będzie we Francji "czarnym czwartkiem" i dojdzie do całkowitego paraliżu kraju, ponieważ strajkować zamierza zarówno sektor publicznym jak i prywatny.
Według francuskiej prasy ma być to największy strajk od 1995 roku.
W Paryżu nie działa metro, anulowano jedna piątą wszystkich lotów, nie jeździ 90 proc pociągów, zamknięte są szkoły, nie działa większość stacji benzynowych i sporo sklepów jest nieczynnych. Paryż szykuje się na potężną demonstrację. Zapowiedziany jest wiec z udziałem około 6 tysięcy osób.