Działające w Tauronie związki zawodowe mają dość niepewności związanej z przyszłością sektora energetycznego, który w najbliższych latach ma ulec gruntownej transformacji. W połowie stycznia przedstawili swoje obawy Ministerstwu Aktywów Państwowych (MAP), ale nie doczekali się reakcji. W efekcie ogłosili pogotowie strajkowe, które ma działać od 1 lutego.
![](http://grafik.rp.pl/grafika2/1561813,9.jpg)
Przeciw podziałom
– Choć od dłuższego czasu słyszmy o pomyśle wydzielenia aktywów węglowych z koncernów energetycznych, to do dziś nie znamy żadnych szczegółów czy choćby zarysu tego, w jaki sposób miałaby w praktyce wyglądać transformacja polskiej energetyki, w jaki sposób miałyby być chronione miejsca pracy. Jesteśmy za tym, by grupa Tauron działała w dotychczasowej strukturze, bo to daje jej pracownikom gwarancję stabilności zatrudnienia. Niejasne koncepcje kolejnej restrukturyzacji branży energetycznej sprawiają, że pracownicy są niepewni jutra – tłumaczy Piotr Serafin, przewodniczący komitetu protestacyjno-strajkowego w Tauronie.
Do komitetu przystąpiły już 42 organizacje związkowe, reprezentujące wszystkie obszary działalności katowickiej grupy. – Mimo wszystko w dalszym ciągu deklarujemy naszą gotowość do dialogu – twierdzi Serafin.
Niejasna koncepcja
Punktem zapalnym jest zapowiedź wydzielenia z koncernów energetycznych aktywów węglowych. Ten balast mocno ciąży na ich wynikach finansowych (produkcja energii z węgla staje się coraz mniej rentowna), a duża zależność od węgla sprawia, że coraz trudniej jest uzyskać w bankach finansowanie na nowe inwestycje, nawet te związane z zieloną energią. Prezes Polskiej Grupy Energetycznej Wojciech Dąbrowski ujął sprawę dosadnie: jeśli spółka nie pozbędzie się kopalń i elektrowni węglowych, to grozi jej bankructwo.