W koalicji rządzącej wciąż nie ma pełnej zgody co do tego, by odblokować inwestycje w farmy wiatrowej na lądzie – wynika z naszych informacji. I to mimo że Ministerstwu Rozwoju, Pracy i Technologii udało się w ostatnich dniach włączyć projekt nowelizacji tzw. ustawy odległościowej do wykazu prac rządu. Sprawa jest poważna, bo na poluzowanie obostrzeń dla energetyki wiatrowej – według naszych źródeł – ma naciskać Komisja Europejska. A właśnie ważą się losy potężnych unijnych funduszy na odbudowę polskiej gospodarki po pandemii.
Oczekiwana zmiana
Zablokowanie możliwości stawiania wiatraków blisko zabudowań mieszkalnych to była jedna z obietnic PiS przed wyborami parlamentarnymi w 2015 r. Po wygranych wyborach cel został szybko zrealizowany – ustawa z 2016 r. wprowadziła tzw. zasadę 10H, według której farmy wiatrowe mogą być lokowane od domów w odległości nie mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości wiatraka. W praktyce całkowicie zablokowało to rozwój nowych projektów. Te inwestycje, które powstają obecnie, otrzymały konieczne pozwolenia jeszcze przed wprowadzeniem obostrzeń. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej przewiduje, że w 2021 r. zielone światło na budowę zyskają projekty dotyczące kolejnych 900 MW mocy wiatrowych na lądzie. To jednak już wyczerpuje dostępne aktualnie na rynku projekty. Bez zmian w prawie pojawi się potężna luka inwestycyjna.
Projekt resortu rozwoju, kierowanego przez wicepremiera Jarosława Gowina, zakłada zachowanie ogólnej reguły 10H, ale wprowadza zapis, że w szczególnych przypadkach to gminy będą decydować o wyznaczaniu lokalizacji elektrowni wiatrowych w ramach lokalnej procedury planistycznej. Minimalna odległość od zabudowań musi jednak wynosić co najmniej 500 m. – Takie rozwiązanie pozwoli rozbudowywać energetykę wiatrową, która produkuje czystą i tańszą energię dla Polaków oraz która przynosi samorządom przychody. Tańsza, czysta i pewna energia jest konieczna, by utrzymać konkurencyjność polskiego przemysłu – skomentował Gowin.
Szacuje się, że każdy dodatkowy gigawat mocy w nowych farmach wiatrowych może obniżyć hurtową cenę energii od kilku do ponad 30 zł/MWh. Obecnie Polska ma najdroższy prąd na rynku hurtowym spośród krajów ościennych.
– Już nie tylko branża OZE, ale i przemysł, zwłaszcza energochłonny, apeluje o liberalizację zasady 10H. Spodziewamy się, że w pierwszej połowie 2021 r. zostanie usunięta główna bariera blokująca rozwój nowych mocy – przekonuje Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.