Dla Polski rosyjski gaz jest wymarzonym źródłem energii. Jest tani. Ale gdyby nawet „wielki brat” chciał sprzedawać go po cenach z zachodnich giełd, to i tak nasze koszty byłyby niższe. Decyduje o tym krótsza droga transportu oraz działające rurociągi. Jednak Rosjanie nie traktują handlu surowcami energetycznymi wyłącznie w kategoriach gospodarczych. Dla nich jest to element nacisku politycznego stosowanego wobec krajów, które chcą sobie podporządkować. Dlatego w Polsce od lat mówimy o potrzebie pozyskania nowych poważnych dostawców gazu, tak by w przypadku ewentualnego konfliktu można było zastąpić rosyjski surowiec na przykład norweskim.
Gdyby szczeciński projekt został zrealizowany, mogłoby to spowodować, że wszystkie inne drogi pozyskania gazu byłyby nieopłacalne. Ich budowa okazałaby się potrzebna tylko w sytuacji politycznego kryzysu, czyli ewentualnego rosyjskiego energetycznego szantażu. Wtedy byłoby jednak za późno na budowę gazociągu czy gazportu.
Dlatego ważne jest, jak Polska odpowie na propozycję budowy DEPAL. Oficjalnie biorąc, jest to niemiecki projekt. Dlatego powinien mieć ekonomiczne uzasadnienie (w odróżnieniu np. od rosyjskiego gazociągu północnego). Jeżeli nasz rząd lub nasze firmy nie zapewnią przedłużenia rury z polskiej strony granicy oraz odbioru surowca, to projekt powinien upaść. Jeżeli będzie podtrzymywany, oznaczać to będzie, że ma niewiele wspólnego z gospodarką i niemiecką praworządnością.