Materiał powstał we współpracy z CS Advisory

Czy piliśmy dziś cokolwiek z plastikowej albo szklanej butelki czy metalowej puszki? Większość ludzi odpowie na to pytanie twierdząco. Większość będzie miało przy tym nieprzyjemne odczucie, że przyczyniła się tym do pogorszenia stanu środowiska naturalnego. Dużo mniej osób zada przy tym pytanie, „jak bardzo?” a jeszcze mniej o to, jakie są skutki budżetowe korzystania z plastikowych butelek np. w rozliczeniach pomiędzy Polską a Unią Europejską. Niewiele osób zdaje sobie poza tym sprawę, że za plastikowe opakowania, w tym butelki, po prostu płaci. Opłata jest wliczona w cenę napojów.

Pytania, pytania…

O zasadniczej odpowiedzi na pytania o plastikowe butelki czy inne opakowania decyduje państwo. To na nim spoczywa odpowiedzialność za to, co dzieje się z plastikowymi albo szklanymi butelkami czy metalowymi puszkami. Los opakowań może być różny. Gdy państwo nie działa, wylądują na rosnących górach plastikowych śmieci albo spłyną do oceanów. Państwo może jednak zadbać o stworzenie systemu, w którym materiał, z którego zrobione są butelki, a nawet same butelki, zostaną ponownie użyte. Im więcej plastikowych butelek zostanie ponownie wykorzystanych (w tym przetworzonych), tym mniej Polska wpłaci do budżetu UE. To oznacza lepsze saldo netto rozliczeń.

System kaucyjny

Ilość plastiku pochodzącego z butelek, który trafia do przetworzenia zależy od tego, co z nimi zrobią konkretni konsumenci. Można ich zachęcić do tego, by każdą plastikową butelkę oddawali do skupu. Żeby jednak chcieli to robić, muszą otrzymać gratyfikację, choćby w postaci zwrotu opłaty, którą wnieśli kupując napój. System zwrotu – zwany także systemem kaucyjnym – polega wtedy na tym, że wyznaczone punkty skupują użyte butelki i wypłacają określoną kwotę temu, kto je do tych punktów przyniesie.

Zorganizowanie systemu kaucyjnego, który obejmuje cały kraj, nie jest łatwe. Wymaga jednolitych reguł skupu (co? za ile?), w miarę gęstej sieci punktów skupu. Dodatkowo – co najważniejsze – taki system musi uczciwie rozkładać koszty utworzenia systemu i jego utrzymania. Kluczowe jest zachowanie zasady, że to ten, kto pierwotnie wprowadza butelki do obrotu (a zatem „pierwotnie” zanieczyszcza środowisko naturalne) powinien ponosić największe koszty i ciężary.

Co jest przygotowywane?

Podjęcie przez rząd prac nad systemem kaucyjnym jest zatem pożądane. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Planowana regulacja ustawowa zakłada, że od 1 stycznia 2025 r. każdy sklep o powierzchni większej niż 200 m2 będzie zobowiązany do pobierania kaucji od opakowań specjalnie oznaczonych towarów (i zgłoszonych do systemu, do zapewnienia u siebie zbiórki takich opakowań) i informowania o przyjętym systemie swoich klientów. System kaucyjny będą technicznie organizować koncesjonowani operatorzy. Sklepy będą musiały podpisać umowy z każdym z nich.

Za niepobieranie kaucji w sklepie lub nieprzyjmowanie opakowań kaucyjnych będzie grozić kara od 10 do 500 tys. zł. Taka sama kara będzie grozić przedsiębiorcy prowadzącemu sklep za niepodpisanie umowy na żądanie każdego operatora systemu a nawet za nieumieszczenie informacji o prowadzonym systemie kaucyjnym. Kary będą nakładane od sklepu. Dlatego ryzyko ich zapłacenia będzie multiplikowane w odniesieniu do przedsiębiorców prowadzących więcej niż jeden sklep.

Przynajmniej na początku odpowiedzialność za wprowadzenie systemu kaucyjnego spoczywałaby więc na sklepach, a nie na producentach opakowań czy producentach produktów opakowanych w tworzywa sztuczne, szkło czy metal. Producenci bowiem mogą wejść do systemu kaucyjnego w dowolnym momencie w 2025 r.

Gdzie ryzyko? I znów pytania, pytania…

Jaka jest racja rozwiązania, które faktycznie obarcza handel ciężarem wprowadzenia skądinąd potrzebnego systemu kaucyjnego, a zwalnia z tego ciężaru producentów wprowadzających opakowania do obrotu – nie wiadomo. Pojawia się poważne ryzyko chaosu w systemie. W praktyce tylko część plastikowych i metalowych opakowań będzie nim objęta. Co więcej, przez cały 2025 rok system będzie ewaluował w miarę dołączania do niego nowych przedsiębiorców wprowadzających opakowania do obrotu.

Jak w systemie mają się zorientować klienci? Z przyklejanej na ścianach sklepów – coraz bardziej rozbudowywanej - informacji? Jak wszyscy mamy przygotować do zarządzania zwałami przyniesionych, ale nie odebranych przez sklepy opakowań nie objętych systemem? Przecież znaczna część przynoszących je klientów nie zabierze ich z powrotem do domu. Jak sklepy będą radzić sobie z sytuacją i utyskiwaniami klientów? Czy mają odpowiedzieć, że „urzędnicy zawinili”? Jak przedsiębiorcy, którzy uczestniczą w systemie od początku mają skalkulować ceny produktów w opakowaniach kaucyjnych by zachować ich konkurencyjność w stosunku do przedsiębiorców, którzy w tym samym czasie w systemie nie będą jeszcze uczestniczyć?

Problem ma też wymiar makroekonomiczny. Zasadne jest pytanie, czy niesprawny system nie będzie źródłem implusów inflacyjnych, lub przyczyną wzrostu cen usług wywozu śmieci. Czy nie stanie się bolesnym falstartem – z jakim miały do czynienia np. rządy Rumunii i Szkocji.

Jaki wniosek?

Wniosek jest prosty. System kaucyjny musi zostać wprowadzony. Powinien obejmować wszystkich, bez wyjątku, przedsiębiorców, którzy uczestniczą we wprowadzaniu plastikowych albo szklanych butelek lub metalowych puszek do obrotu. Sklepy powinny zbierać te opakowania. Jednak stworzenie i utrzymanie systemu powinno być zadaniem tych, którzy je wprowadzają pierwotnie do obrotu. Nie ma sensu wprowadzać systemu w różnym czasie dla różnych podmiotów. Lepiej jest zrobić to może wolniej, ale porządnie.

Materiał powstał we współpracy z CS Advisory