W piątek cena uncji skoczyła do 1163,14 dolarów, najwyższej od 14 grudnia i zakończyła sesję na poziomie 1150,9 dolarów. W transakcjach terminowych też doszło do popasy o 1,30 dolara do 1159,4.
Ten kruszec uzyskał w lipcu cenę najwyższą od 2 lat korzystając ze statusu bezpiecznej przystani po krótkich zawirowaniach na rynkach po brytyjskim referendum o wyjściu z Unii.
Już w ciągu pierwszego półrocza inwestorzy lokowali w złoto nie mając pewności do wzrostu gospodarczego na świecie, co skłoniło bank centralny USA do odroczenia normalizacji polityki pieniężnej. W listopadzie ceny złota zmalały jednak o ponad 8 proc. na skutek gwałtownego wzrostu rentowności amerykańskich obligacji po sukcesie wybiorczym 8 listopada Donalda Trumpa. Doszło wtedy do spekulacji, że jego decyzje o inwestowaniu w infrastrukturę przyspieszą wzrost gospodarczy.
15 grudnia, nazajutrz po decyzji Fedu o podwyższeniu stóp procentowych po raz pierwszy od roku, ceny złota zmalały do poziomu najniższego od 10 miesięcy. Solidne dane o gospodarce amerykańskiej dały bankowi centralnemu taką pewność, że zapowiedział w przyszłym roku trzy dalsze podwyżki stóp wobec dwóch przewidywanych we wrześniu.
- W 2017 r. ceny złota mogą znowu zmaleć z powodu trzech spodziewanych podwyżek stóp przez Fed, co może doprowadzić do aprecjacji dolara — przewieje Peter Fertig, właściciel firmy badawczej Quantitative Commodity Research. — Z drugiej strony niepewności co do sojuszy politycznych nowego prezydenta z innymi międzynarodowymi graczami mogą wywoływać geopolityczne pęknięcia, co z kolei będzie pozytywne dla złota.