Rynek szykuje się na to, że libijska ropa szybko nie popłynie do Europy. Analitycy wskazują, że stan taki może się utrzymać do końca roku, co przyczyni się przez jakiś czas do utrzymania cen surowca na wysokim poziomie.
Libia jeszcze do niedawna była największym producentem ropy w Afryce Północnej. W styczniu wydobywała 1,82 mln baryłek ropy dziennie, czyli około 2 proc. światowej produkcji. Obecnie, według libijskich danych, wydobywa mniej niż 400 tys. baryłek dziennie. To skutek działań wojennych oraz ewakuacji zachodnich specjalistów.
Eksperci nie wykluczają, że siły wierne Kaddafiemu będą niszczyć infrastrukturę naftową. – Największym ryzykiem dla spółek naftowych jest to, że ich instalacje zostaną zniszczone, co sprawi, iż trudno będzie wznowić produkcję po zakończeniu konfliktu – twierdzi Alessandro Marrone, analityk w rzymskim instytucie AIA.
2 proc. światowej produkcji ropy w 2010 r. pochodziło z Libii
– Spodziewamy się, że w 2011 r. na eksport trafi bardzo mało libijskiej ropy. Oczywiście sytuacja polityczna może się jeszcze mocno zmienić – wskazuje Lawrence Eagles, strateg surowcowy z banku JPMorgan Chase.