Zresztą, czy ja wiem? Czy to znowu takie poświęcenie, że na bitej drodze krótki Jeep Wrangler, obuty w opony 255/70 R18, zachowuje się jak dostojny okręt, reagując na ruchy kierownicy tak jak statek na koło sterowe, z wyraźnym opóźnieniem i brakiem precyzji? Że po wciśnięciu gazu do podłogi wydawałoby się potężny, bo mający wszak 284 KM 3,6-litrowy silnik V6 sprzęgnięty z pięciobiegowym automatem, rozpędza samochód w podobny sposób, jak (i tu znów morskie analogie) okrętowy diesel porywa do sprintu kuter torpedowy? Najpierw dzieje się niewiele, a dopiero potem maszyna rzuca się przed siebie. Że projektanci nie słyszeli o pojęciu ergonomii, przespali na fizyce lekcje o współczynniku Cx a kwestie ograniczania zużycia paliwa w ogóle nie przeszły im przez głowę?