Rząd twierdzi, że pielęgniarki domagają się 17-procentowej podwyżki, na którą Nowej Zelandii nie stać, ale zapowiada kontynuowanie negocjacji.
Do strajku dochodzi w momencie, gdy premier Jacinda Ardern mierzy się z zarzutami, że jej rząd nie robi wystarczająco wiele, by zmniejszać skalę nierówności jeśli chodzi o wynagrodzenia, mimo że gospodarka kraju notuje szybsze odbicie po kryzysie spowodowanym pandemią koronawirusa SARS-CoV-2 niż wcześniej się spodziewano.
Tysiące pielęgniarek uczestniczących w strajku przeszło ulicami nowozelandzkich miast. Inne protestujące gromadziły się w parkach przed szpitalami.
Pielęgniarki z Nowej Zelandii uważają, że są niewystarczająco wynagradzane, doświadczają wypalenia zawodowego, a warunki ich pracy pogorszyły się jeszcze w związku z pandemią koronawirusa.