Wczoraj rzecznik LOT-u Adrian Kubicki poinformował, że nie było zbiórki pieniędzy wśród pasażerów. - Ta sytuacja wynika być może z nieporozumienia, bądź błędnego zrozumienia sytuacji. Żaden z pasażerów nie partycypował w kosztach naprawy samolotu - zapewniał.
Dziś przyznał, że zapoznał się z nowymi informacjami i taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce. - Po kilku rozmowach nasz przedstawiciel przyznał, że rzeczywiście rozmawiał z czworgiem pasażerów i użyczyli mu oni doraźnie gotówki - powiedział Kubicki w rozmowie z TVN24.
- W lotnictwie nie jest niczym nadzwyczajnym, że płaci się gotówką za doraźne naprawy i części pozyskiwane doraźnie. Jednak w tym wypadku była to część pozyskana od firmy Boeing, z którą współpracujemy - dodał.
Jak tłumaczy rzecznik, przedstawiciel spółki w Pekinie uznał, że szybciej uzyska pieniędzy od pasażerów niż wypłaci je z bankomatu. Podkreślił, że tego typu działania nie są akceptowane.