Jak informuje TVN24, akcja w Bartoszycach miała być starannie zaplanowaną prowokacją. Kontrolerki skarbówki zapomniały jednak, że ukaranym można zostać także za jazdę samochodem z niesprawnym oświetleniem. - Zadzwonił anonimowo mężczyzna, który na podstawie doniesień medialnych poinformował o podejrzeniu popełnienia wykroczenia przez pracowników urzędu skarbowego w Bartoszycach - powiedział sierżant sztabowy Tomasz Markowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie, cytowany przez TVN24.
Najważniejszym elementem operacji skarbówki z Bartoszyc była wymiana żarówki w samochodzie. W sprawie chodziło o ujawnienie wykroczenia skarbowego, polegającego na niewystawieniu paragonu za usługę na kwotę dziesięciu złotych.
- Panie były ucieszone. Piątek, godzina czternasta, zrobiłem raport dobowy. Miałem z żoną jechać do lekarza. Podjechał samochód i dwie panie poprosiły o wymianę żarówki - opowiadał Władysław Suszko, właściciel warsztatu. Choć warsztat był już zamknięty, kobiety bardzo nalegały, aby im pomóc, w związku z czym, jeden z pracowników wśród prywatnych rzeczy znalazł używaną żarówkę i ją zamontował. Mężczyzna oczekiwał zapłaty jedynie za usługę. Za zamontowaną żarówkę nie chciał żadnych pieniędzy. Gdy mechanik nie wydał paragonu, kontrolerki ze skarbówki ujawniły prawdziwy cel swojej wizyty. - Odniosłem wrażenie, że te panie były ucieszone. Jakby coś im się udało. Takie wrażenie odniosłem - mówił właściciel warsztatu.