W grze o warte ponad 10 mld zł zamówienia na trzy okręty podwodne nowej generacji dla Marynarki Wojennej RP od zawsze liczyli się trzej europejscy producenci. Czy tym razem MON daje fory niemieckim U-Bootom?
Modernizacja wojska na pół gwizdka
Wskazywałaby na to przebijająca inne opcje w ostatnim czasie – koncepcja leasingu używanego okrętu U-212 od Deutsche Marine. Jeśli rzeczywiście wypożyczylibyśmy teraz niemiecki okręt, logiczną konsekwencją będzie podpisanie potem kontraktu na dostawy nowych jednostek ze stoczniami Thyssen Krupp Marine Systems (TKMS) z Kilonii.
Utrzymać kadrę
Już w lutym tego roku, prezentując najnowszą edycję wartego 185 mld zł Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych na lata 2017–2026, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak podtrzymał dotychczasową strategię wzmocnienia Marynarki Wojennej. – Nie rezygnujemy z zamiarów pozyskania nowych patrolowców przewidywanych w programie „Miecznik". Jest także przygotowana koncepcja rozwiązania pomostowego, które zapewni utrzymanie kompetencji kadry potrzebnej do służby na okrętach podwodnych – ujawnił szef MON.
Nie rozwinął, niestety, tej kwestii, jednak eksperci zwracają uwagę na kolejne polsko-niemieckie wizyty i spotkania na ministerialnym szczeblu: – U-Booty są na fali – wnioskuje jeden ze znanych analityków. – I nie byłoby w tym nic złego, bo to doskonałe okręty, tyle że cierpi na tym przejrzystość wielomiliardowej transakcji, bo o wyborze dostawcy i strategicznej broni powinien zdecydować bezstronny konkurs – dodaje.