Camp David to rezydencja pośród gór Catoctin w stanie Maryland, niespełna 200 km od Waszyngtonu. Donald Trump przybył do niej około północy czasu polskiego. Z najnowszych informacji wynika, że do Waszyngtonu powróci jutro rano.
"Monitoruję huragan Dorian i otrzymuję częste informacje i aktualizacje. Jest ważne, aby brać pod uwagę zalecenia waszych stanowych i lokalnych urzędników. To ekstremalnie niebezpieczna nawałnica, proszę przygotujcie się i bądźcie bezpieczni!" - napisał prezydent kilka godzin po przybyciu na miejsce.
Okazuje się, że dzisiejszy dzień amerykański prezydent rozpoczął jednak od wizyty na własnym polu golfowym w Sterling w stanie Wirginia. Na miejsce udał się za pośrednictwem śmigłowca Marine One ok. godziny 16 czasu polskiego. Fakt ten potwierdziła służba prasowa Białego Domu nie komentując, jak prezydent spędza tam czas - pisze Onet.
Sprawa poruszyła część amerykańskich dziennikarzy, którzy źle odebrali taką aktywność Trumpa wobec nadchodzącego huraganu. Jeden z tweetów prezydenta dot. prognozy trasy Doriana został prawdopodobnie napisany z pokładu śmigłowca lecącego w stronę Sterling.
Prezydent USA według pierwotnego planu miał przylecieć dziś do Warszawy i wziąć udział w jutrzejszych obchodach 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Na ten fakt dziennikarze również zwrócili uwagę.