- Niestety, dla małych środowisk, dla środowisk wiejskich, jest to cofnięcie dzieci, dla których gimnazjum stanowiło okno na świat, ale także bazę do wyrównywania szans edukacyjnych, dysproporcji, jeśli chodzi o różnice pomiędzy dziećmi na wsi i w mieście – skomentował reformę polityk PSL. - Gimnazja stanowiły tę szansę wyrównywania – zaznaczył.
Jego zdaniem przy tej okazji została zaburzona konstytucyjna zasada zaufania obywateli do państwa. – Nauczyciele zaufali państwu, przygotowali się, wydali pieniądze, ukończyli studia podyplomowe, żeby uczyć w gimnazjach chemii i fizyki – mówił.
- Jeżeli pani premier (Beata Szydło) i pani minister (edukacji Anna Zalewska) mówią, że mają „dodatkowe środki”. To jest kłamstwo - zwrócił uwagę poseł, nawiązując do listu szefowej MEN do samorządów.
Szefowa resortu edukacji pod koniec sierpnia skierowała do samorządowców list, w którym m.in. podziękowała za ich dotychczasowe zaangażowanie w ustalenie nowej sieci szkół. Podkreśliła, że zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, samorządy mogą wykorzystywać dodatkowe środki finansowe z budżetu państwa na realizację zadań związanych z wdrażaniem reformy edukacji. Jak dodała, MEN przy podziale 0,4 proc. rezerwy części oświatowej subwencji ogólnej na rok 2017 uwzględniło środki na dostosowanie szkół i placówek do nowego systemu szkolnego. Po zmianach dokonanych w toku realizacji budżetu kwota rezerwy wynosi 177 mln zł.
- Okazuje się, że dodatkowe środki, o których mówią, to istniejąca zawsze rezerwa, 0,4 (proc.) subwencji oświatowej. Ona jest przeznaczona – uwaga – na co? Na klęski. Jeżeli PiS uznaje to, co zrobił, za klęskę, to faktycznie zgadzam się, że te pieniądze właśnie tutaj, w tym paragrafie, są na to przeznaczone – skomentował Zgorzelski. - Ale mówiąc poważnie, oczywiście są to dane szacunkowe, ale samorządy pół na pół co najmniej się z rządem podzieliły, jeśli chodzi o wydatki – dodał.