Mamy jasną postawę, ogłosiliśmy stan wyjątkowy po nieudanym zamachu stanu, opierając się na prawie, które daje nam UE. Jeżeli chodzi o tych dziennikarzy, którzy zapełniają więzienia, to są to ludzie, którzy popierali puczystów i z działalnością dziennikarską nie mają wiele wspólnego poza tym, że mają legitymacje prasowe i chcą być jako dziennikarze traktowani. Ale są zwolennikami Fethullaha Gülena [mieszkającego w USA muzułmańskiego kaznodziei, którego władze tureckie uważają za organizatora puczu – red.] i byli uzbrojeni. Jeżeli UE czuje jakiś niepokój co do tego, czy Turcja jest państwem prawa, to zapraszam do otwarcia 23. i 24. rozdziału negocjacji [dotyczą właśnie wymiaru sprawiedliwości i praw podstawowych red.] i wspólnej pracy nad tym. Łatwo jest krytykować, gdy nie zostały otwarte, ale myślę, że wspólna praca wiele by w tej sprawie dała.
Czytuję raporty dotyczące wolności słowa w UE i jestem świadomy, że w tym obszarze też ma problemy. My przykładamy dużą wagę do wolności słowa i prasy, bo wiemy, że tam, gdzie jej nie ma, to nie ma też demokracji, a bez niej nie ma też wzrostu ekonomicznego. To taki łańcuszek, jedno pociąga drugie.
Organizacja terrorystyczna Fethullaha Gülena w niczym nie przypomina innych znanych nam organizacji terrorystycznych. Oni najpierw otwierają szkoły, zakładają organizacje pozarządowe. Potem usiłują przeniknąć do różnych struktur, takich jak ministerstwo spraw zagranicznych, wywiad i gdy urosną w siłę, to wtedy zaczynają działać, na przykład przeprowadzają pucz. Wiemy, że w Polsce również działają, mają uniwersytet, mają szkoły. I nie chciałbym, żeby wprowadzało państwa w błąd to, że prowadzą dialog z Kościołem, organizacjami pozarządowymi, czy są blisko MSZ czy wywiadu. Każdą informację, którą uda im się tutaj uzyskać z cennego źródła, są w stanie sprzedać, a przede wszystkim ją raportują do Pensylwanii, gdzie znajduje się ich przywódca Fethullah Gülen.
Dopiero od puczu lipcowego słyszę, że organizacja Gülena to organizacja terrorystyczna, a już wcześniej zabierano jej gazety, jak „Zaman”, i dziennikarze siedzieli w więzieniach.
Prowadzili różne działania wcześniej. Ważna jest data 7 lutego 2013 roku, gdy próbowali przejąć wywiad MIT, aresztować jednego z szefów. Chcieli to zrobić za pomocą ludzi, których mieli w strukturach policji. Co do gazety „Zaman”, to mamy relację jej redaktora, który przyznał, że artykuły były w niej drukowane z polecenia Gülena. Prowadzili wcześniej działania skierowane przeciwko różnym instytucjom państwowym. Na przykład wykradali pytania egzaminacyjne, po to by wprowadzić swoich ludzi. Mam tu dla pana zeznanie złożone w prokuraturze jednego z dowódców, który mówił ,w jakich sposób przeniknął do struktur wojskowych.
Gülen zaprzecza, jakoby był organizatorem puczu. Zaraz po zamachu usłyszeliśmy, że w samej Turcji na czele stał były dowódca wojsk lotniczych Akin Öztürk, który zapewniał, że nie ma z tym nic wspólnego. Jakie są dowody, że to Gülen dał rozkaz do puczu?