Korespondencja z Nowego Jorku
Amerykański prezydent elekt Donald Trump stał się kosztownym ciężarem dla miejscowości, w których spędza czas, kompletując swój gabinet. Większość spotkań z potencjalnymi kandydatami Donald Trump odbywa w 58-piętrowym wieżowcu Trump Tower mieszczącym się przy Piątej Alei, w samym centrum ruchliwego i zatłoczonego Manhattanu. Obecność przyszłego prezydenta oraz jego – często słynnych – gości przyciąga dziennie dziesiątki reporterów oraz wzbudza ciekawość mieszkańców i turystów, którzy – gdyby mogli – non stop staliby przy wejściu do Trump Tower.
Nie mogą, bo wokół wieżowca stoją barierki oraz samochody policyjne, a wejścia pilnują funkcjonariusze służb specjalnych przypisani prezydentowi oraz dziesiątki mocno uzbrojonych policjantów nowojorskich, którzy nie tylko chronią prezydenta elekta oraz jego świtę, ale również kierują ruchem przed wieżowcem Trumpa.
Niestety, stała obecność prezydenta elekta w Nowym Jorku to duży ciężar dla budżetu tego miasta, bo wymaga wprowadzenia nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa w centrum Manhattanu.
Jak szacuje burmistrz Bill de Blasio, dziennie miasto wydaje na ten cel ponad pół miliona dolarów. Dlatego zwrócił się do Kongresu o zwrot kosztów.