Nastolatka jest ubrana w gruby, skórzany niemiecki płaszcz, przepasany pasem, za który wetknęła granat trzonkowy. Na głowie ma hełm, na ramieniu wisi zdobyczny pistolet maszynowy. Jest uśmiechnięta. Stoi w bramie kamienicy przy Chmielnej – jeszcze niezburzonej. To łączniczka „Tancred", czyli Barbara Danuta Reinhard.
Kobieta z biało-czerwoną opaską stoi przed szeregiem żołnierek, za nimi są baraki Stalagu VI C Oberlangen-Niederlangen. Kapral Stefania Krupa salutuje oficerowi polskiemu po wyzwoleniu obozu przez żołnierzy 1. Dywizji Pancernej gen. bryg. Stanisława Maczka. Jest kwiecień 1945 roku. Stefania jest wyprostowana jak struna. Nic dziwnego, bo przed wojną była gimnastyczką, reprezentowała Polskę w igrzyskach olimpijskich w Berlinie.
Obie uczestniczyły w Powstaniu Warszawskim. Czy miały okazję się poznać? Tego nie wiemy. Obie były łączniczkami. Dzisiaj ich bliscy są wolontariuszami Muzeum Powstania Warszawskiego.
Lis i rycerz z opery Rossiniego
Rafał Kalinowski ma 55 lat i od ponad sześciu lat jest wolontariuszem. Ukończył Wydział Mechatroniki Politechniki Warszawskiej, jest absolwentem studiów MBA, od wielu lat pracuje w międzynarodowych korporacjach. Przeszedł m.in. przez AT&T i IBM, obecnie jest kierownikiem jakości wspierania zarządzania projektami IT w jednym z banków. Jest synem Barbary Zak Kalinowskiej z domu Reinhard pseudonim „Tancred".
– Wolontariat to okazja do krzewienia wiedzy o powstaniu – mówi. Chociaż pracuje w korporacji, w muzeum wykonuje proste czynności na rzecz powstańców. – Nieraz np. trzeba im zawieźć paczki – mówi skromnie.