Niezmiennie panujący prezydent Białorusi często nazywa Rosję bratnim krajem. Przyzwyczaił się bowiem poruszać po rzece życia, postawiwszy jedną nogę na lewym, a drugą na prawym brzegu. W takim rozkroku, kulejąc naprzemiennie na każdą z nich, od 26 lat prowadzi państwo (jakkolwiek brzmi to absurdalnie) wielowektorowo. Nieskończenie wiele razy zapewniał Rosję o niezwykle trwałej i wiernej przyjaźni, a niekiedy nawet o miłości, nazywając Rosjan „naszymi drogimi braćmi". Kiedy chodziło zaś o ściślejszą integrację lub o podwyżkę cen ropy i gazu dla Białorusi, sprytny polityk szukał „braci" po zachodniej stronie.