Platformę Obywatelską opuścił Michał Jaros, poseł kojarzony z frakcją Ewy Kopacz. – Nie byłem w stanie znaleźć wspólnego języka z Grzegorzem Schetyną w kwestiach programowych i personalnych. Czarę goryczy przelała jego decyzja, by ograniczyć współpracę z Komitetem Obrony Demokracji, której ja jestem gorącym zwolennikiem – mówi „Rzeczpospolitej" Jaros.
Nigdy nie należał do ulubieńców obecnego szefa PO. Był współpracownikiem jego lokalnego, dolnośląskiego rywala – Jacka Protasiewicza. Obu Schetyna chciał wyrzucić już w kwietniu. Oskarżał ich o wywołanie buntu radnych sejmiku (odeszli z Platformy, przez co partia straciła władzę na Dolnym Śląsku) oraz o inspirowanie transferu wrocławskich radnych do Nowoczesnej.
Wówczas Kopacz zagroziła buntem i Schetyna się wycofał. Jednak wciąż próbuje współpracowników byłej premier marginalizować i wypychać z partii – kilkanaście dni temu doprowadził do zawieszenia w prawach członka Klubu PO Michała Kamińskiego, jednego z doradców Kopacz z czasów jej premierostwa.
Kamiński został zawieszony za to, że miał samowolnie występować w mediach, bez informowania o tym biura prasowego partii. Nieoficjalnie wiadomo, że listę ponad 20 posłów, którzy popełnili takie przewiny, przygotował Marcin Kierwiński, związany ze Schetyną członek zarządu ugrupowania. Znaleźć się mieli na niej głównie posłowie bliscy Kopacz – choćby Stefan Niesiołowski czy Małgorzata Kidawa-Błońska.
Do tego na własne życzenie członkostwo w partii zawiesił Jarosław Wałęsa. Po pierwsze, on także – jak Jaros – uważał, że Platforma powinna iść pod rękę z KOD, a po drugie, Schetyna chciał go usunąć z szefostwa Instytutu Obywatelskiego, partyjnego think tanku.