Nowy rząd Morawieckiego ma reformować sądy i media
Tymczasem nic takiego się nie stało. Mechanizmu nie wprowadzono, a Polska stała się jednym z największych beneficjentów funduszy unijnych. Ich powiązanie z praworządnością byłoby możliwe, tylko gdyby nieprawidłowości dotyczyły wykorzystania środków UE. A z tym Polska nigdy większego problemu nie miała.
W UE mamy więc dwie rzeczywistości: symboliczną, gdy podczas licznych debat w Parlamencie Europejskim rząd prawicy jest chłostany, oraz Realpolitik z twarzą Angeli Merkel, gdy priorytet ma rozwój wspólnego rynku i wzmocnienie strukturalne. Po ostatnim szczycie UE Jarosław Kaczyński już wie, że bomba atomowa w postaci zamrożenia funduszy przez Unię nie zostanie odpalona. Droga do dalszych zmian w sądach jest więc otwarta.
Co nas czeka? Do tej pory PiS skupił się nas resecie kadrowym, wymianie elit i reorganizacji instytucji KRS, Sądu Najwyższego, prezesów sądów. Niewielką energię wkładał w reformy, które oznaczałyby jakościową zmianę dla obywateli. Teraz wraca do niektórych pomysłów sprzed lat – m.in. wprowadzenia jednolitego statusu sędziego (bez podziału na sędziów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych), a także odchudzenia kadry kierowniczej w sądach. Czy polepszy to sytuację obywateli? Wątpię. W praktyce może to doprowadzić do jeszcze potężniejszego konfliktu. Zmiany w statusie sędziów może być też okazją do rozliczenia się z tymi niepokornymi.
Najbardziej tajemnicza jest zapowiedź kolejnych zmian w Sądzie Najwyższym i przecieki o planach drastycznego ograniczenia liczby sędziów. Pomysł dość odważny, zwłaszcza że nie tak dawno to PiS poszerzył jego skład, ustanawiając dwie nowe izby: Kontroli Nadzwyczajnej i Dyscyplinarną. Może jest to więc „próbny balon" wysłany opinii publicznej.
PiS traktuje konflikt o sądownictwo instrumentalnie. Przez pięć lat forsowane zmiany nie były nastawione na usprawnienie sądów. Chodziło bardziej o utrzymywanie negatywnego nastawienia do „nadzwyczajnej kasty" nie tylko twardego elektoratu prawicy. Obrońców sądów było niewielu. Bo sądownictwo zamknięte od dekad w wieży z kości słoniowej oderwało się od obywateli. Stąd zresztą klęska ruchów obywatelskich. Po tym, jak targany aferami Komitet Obrony Demokracji stracił na znaczeniu, kolejne organizacje mają charakter bardziej kanapowy. Są za słabe, aby wykrzesać masowy ruch społecznego protestu. Politycznych profitów na obronie sądów nie zbiła też opozycja, zwłaszcza Platforma. Mimo że włożyła wiele energii w obronę statusu TK, SN i KRS, nie przełożyło się to na wzrost poparcia dla niej.