- Zły czas nastąpił, gdy nie było pewne, czy trzeba będzie mi wsadzić rurkę do tchawicy. Nie zaprzeczę, to był ciężki moment. Mieli strategię, jak radzić sobie ze scenariuszem typu "śmierć Stalina" - powiedział brytyjski premier.
Czytaj także: Ofiary koronawirusa. Brytyjski rząd odrzuca porównanie do Włoch
Boris Johnson spędził dwa dni na oddziale intensywnej terapii w szpitalu w Londynie. W tym czasie był wspomagany tlenowo. W tym czasie jego następca Dominic Raab przekonywał, że premier oddycha bez wspomagania.
Szef rządu przyznał, że jego sytuacja mogła się różnie potoczyć, dlatego podziękował profesjonalistom, którzy uratowali jego życie.