Do pewnego stopnia stan zdrowia prezesa partii rządzącej, a zarazem najbardziej wpływowej osoby w państwie, jest sprawą prywatną. Ale trudno nie zauważyć, że ta sprawa zaczyna być jedną z osi, wokół których kręci się życie publiczne. O stanie zdrowia prezesa PiS dyskutują pasażerowie w autobusie i tramwaju, pracownicy w windzie i stołówce, dziennikarze, politycy partii rządzącej i opozycji.
Oczywiście nie chodzi tu o niesmaczne żarty czy chamskie komentarze, które przy tej okazji padają. Ale sprawa jest poważna z punktu widzenia troski o państwo. Już za rządów PO skupienie się polityki na charyzmatycznym przywódcy dało się we znaki, gdy Donald Tusk wyjechał do Brukseli. Platforma zachowywała się jak stado bez przewodnika, co w ciągu roku doprowadziło tę partię do wyborczej klęski. Tyle że Tusk był premierem.
I tu dochodzimy do drugiego problemu. Jarosław Kaczyński, który przeszedł poważny zabieg kolana i czeka go długotrwała rekonwalescencja, jest formalnie tylko szeregowym posłem. Pozornie nie ma więc znaczenia, czy kieruje polityką ze swego gabinetu przy ul. Nowogrodzkiej czy też z salki szpitala przy ul. Szaserów, gdzie odwiedzają go premier, ministrowie i inni kluczowi gracze na scenie politycznej.
Ale właśnie choroba ujawniła dysfunkcjonalność systemu władzy stworzonego przez prezesa PiS. Gdy bowiem czuł się on gorzej, cała machina państwowa zdawała się wstrzymywać nie tylko oddech, ale i proces decyzyjny, w oczekiwaniu, aż Kaczyński poczuje się lepiej i stosowne decyzje podejmie. W pierwszych dniach protestu opiekunów osób niepełnosprawnych widać to było wyraźnie, podobnie jak przy rekonstrukcji rządu, gdy nikt prócz Kaczyńskiego nie wiedział, kto będzie premierem, a kto szefem konkretnego resortu, państwo zaś znalazło się w stanie hibernacji. Sytuacja mogłaby się stać bardzo niebezpieczna, gdyby się okazało, że dolegliwości prezesa PiS są poważniejsze lub na dłużej przykują go do łóżka.
Bez względu na to, czy się go uważa za drugiego Piłsudskiego czy też za kogoś, kto Polskę niszczy, kultura nakazuje życzyć Jarosławowi Kaczyńskiemu szybkiego powrotu do zdrowia. Nie zwalnia nas to jednak z obowiązku stawiania pytań o funkcjonalność systemu władzy PiS w szczególności i zbytnie spersonalizowanie polskiej polityki w ogóle. Bo nie można budować państwa wyłącznie na pozytywnych scenariuszach. To negatywne są testem dla instytucji, a zarazem weryfikacją dojrzałości polityki. Zbyt wiele razy polskie „jakoś to będzie" doprowadziło nasz kraj do katastrofy.