Stawką tych i każdych kolejnych wyborów jest nasza obecność w strukturach unijnych. Na szczęście mało kto ją kwestionuje. W istocie w dzisiejszych realiach krajowej i międzynarodowej polityki obecność w Unii nie ma żadnej alternatywy.
Unię trzeba krytykować, zmieniać, dostosowywać do nowych wyzwań, ale to jedyna gwarancja pokoju społecznego i narodowego rozwoju. Ludzie, którzy temu przeczą, może i potrafią przedstawić swoje argumenty, ale zwykle nie mają lepszego pomysłu lub sił, by go zrealizować. Więcej racji jest po stronie tych, którzy mówią o konieczności zmian strukturalnych bądź traktatowych w Unii. Trudno się nie zgodzić z tym, że powinna ona lepiej pilnować głównego mechanizmu napędzającego Wspólnotę, czyli czterech wolności: swobody przepływu towarów, osób, usług oraz kapitału.
Także my, Polacy, powinniśmy się konsekwentnie opowiadać po stronie Unii strzegącej wolnego rynku, faktycznej równości państw członkowskich, lepiej chroniącej granic i bezpieczeństwa obywateli. To główne wyzwania na przyszłość, wsparte rozsądnym postulatem dbania o demokratyczny mandat struktur unijnych.
Prócz ambicji naprawiania Unii Europejskiej Polska musi się jednak troszczyć o europejskie standardy w narodowej polityce, ekonomii czy życiu społecznym. To właśnie Europa w Polsce. Gwarancje rządów prawa, przestrzeganie zasady trójpodziału władzy, niezależności sądów czy praw dla mniejszości. To fundamenty europejskiego DNA, bez którego Polska nie będzie ojczyzną naszych marzeń. Ani równym i ważnym graczem na wspólnotowym rynku.
To właśnie stawka niedzielnych wyborów. Weźmy w nich udział, pokażmy, że nasza pasja budowania wolnej ojczyzny nie umarła, że słowa narodowego hymnu są wciąż ważne.