Owszem, kłopot byłby znacznie większy, gdyby z list Ruchu wystartowali politycy PiS kojarzeni z Radiem Maryja – ci wybrali lojalność wobec swojej partii, ale to nie oznacza, że ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego może przejść nad RPE do porządku. W polityce bowiem nie zawsze działa dodawanie, ale odejmowanie jest już regułą. Po wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 r. Kaczyński zrozumiał, że musi zaproponować sojusz Zbigniewowi Ziobrze i Jarosławowi Gowinowi. Ich partie nie miały sił przekroczyć progów wyborczych, ale rozpraszały głosy prawicy. Biorąc ich na pokład, Kaczyński sprawił, że wszystkie głosy, które padły na partie prawicowe, poszły na jego konto. Nie chodziło więc o to, co Gowin z Ziobrą przyniosą ze sobą, lecz raczej o to, by nie odjęli nawet 1 proc. głosów.