Szalejące na wyspie pożary zagroziły Parkowi Dzikich Zwierząt. Na początku tygodnia trwała walka o obronę tego miejsca przed żywiołem, który zbliżał się z kilku stron. Zagrożone było życie setek zwierząt. Jednak, jak powiedział właściciel parku, Sam Mitchell, na miejscu pojawili się wolontariusze, którzy zaopiekowali się zwierzętami.
Szacuje się, że w płomieniach na wyspie zginęło około 25 tysięcy koali, co stanowiło połowę ich populacji.
- Będę bronił tego miejsca. Nie chcę spłonąć. Chcę żyć, ale muszę to zrobić - powiedział Mitchell.
Na miejsce wysłano m.in. australijskich żołnierzy. Oparzone, ale uratowane koale, były opatrywane m.in. przez wojskowego weterynarza. Później, gdy zrobiło się zbyt niebezpiecznie, żołnierze dostali rozkaz opuszczenia terenu.