Ceny produkcji sprzedanej polskiego przemysłu wzrosły w marcu o 3,9 proc. rok do roku, najbardziej od 2017 r. Firmy przerzucają na swoich odbiorców rosnące koszty, przede wszystkim surowców i materiałów. Zjawisko to przypada na okres, gdy w wielu krajach popyt tłumią wciąż antyepidemiczne ograniczenia aktywności ekonomicznej. Co stanie się z inflacją, jeśli po zniesieniu tych ograniczeń na świecie dojdzie do uwolnienia nagromadzonych w trakcie pandemii oszczędności?
Czytaj także: Eksplozja cen surowców odbije się na konsumentach
W Polsce już w marcu inflacja wyraźnie przyspieszyła. Ceny dóbr i usług konsumpcyjnych wzrosły o 3,2 proc. rok do roku. Ekonomiści są zgodni co do tego, że w kolejnych miesiącach inflacja wzrośnie nawet powyżej 4 proc. Ale też uspokajają, że nie będzie to miało silnego związku z popytem. Zwyżki cen surowców na globalnych rynkach są w dużej mierze konsekwencją ich silnych spadków przed rokiem. Ich przełożenie na inflację w Polsce też jest niezbyt duże. Ceny towarów konsumpcyjnych wzrosły w marcu o zaledwie 1,9 proc. rok do roku. Bardziej, o ponad 7 proc., podskoczyły ceny usług.
Czytaj także: Koronakryzys: Na solidne ożywienie trzeba jeszcze poczekać