Choć ekonomiści zdawali sobie sprawę z tego, że w kwietniu inflację podbijały będą efekty niskiej bazy odniesienia, ich skala jest trudna do oszacowania. Stąd źródeł niespodzianki większość z nich i tak upatruje we wzroście cen paliw. Przykładowo, analitycy z banku PKO BP wskazują, że inflacja bazowa – nie obejmująca cen paliw, energii i żywności – prawdopodobnie wyhamowała w kwietniu do 3,7 proc. rok do roku z 3,9 proc. w marcu. Takie same były ich oczekiwania przed wstępnym szacunkiem CPI.
Większość ekonomistów spodziewa się, że inflacja bazowa – w największym stopniu reagująca na zmiany popytu w kraju – będzie nadal stopniowo malała. Jeszcze jesienią ub.r. sięgała ona 4,3 proc., najwięcej od 20 lat. To z kolei przyczyni się do wyhamowania inflacji ogółem, choć dopiero w II połowie roku. W najbliższych miesiącach wzrost CPI wciąż napędzały będą bowiem ceny paliw. W całym 2021 r. inflacja będzie jednak prawdopodobnie wyższa niż ekonomiści zakładali jeszcze kilka miesięcy temu. W ocenie analityków z ING Banku Śląskiego, wyniesie średnio w roku 3,9 proc., po 3,4 proc. w 2020 r. To byłby wynik najwyższy od 2011 r.
- Presja inflacyjna w gospodarce utrzymuje się na podwyższonym poziomie. Jest to trend widoczny nie tylko w Polsce, ale też globalnie. Czynnik bazy statystycznej wywinduje wzrost CPI w maju do ok. 4,5 proc. rok do roku – ocenia Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista banku Millennium. - W dalszej części roku spodziewamy się wyhamowania inflacji, jednak będzie się ona utrzymywać powyżej górnej granicy (3,5 proc. – red.) pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP (2,5 proc.) – dodaje.
Maliszewski podkreśla, że inflację na podwyższonym poziomie podtrzymywały będą wciąż czynniki o charakterze podażowym, na które nie ma wpływu ani koniunktura w kraju, ani krajowa polityka pieniężna. Te czynniki są zaś z natury przejściowe. W tym momencie wciąż można więc oczekiwać, że w 2022 r. inflacja nieco wyhamuje. Takie będzie też prawdopodobnie stanowisko większości członków Rady Polityki Pieniężnej. A to oznacza, że do czasu dużych zmian w składzie tego gremium, do których dojdzie w pierwszych miesiącach 2022 r., ekonomiści nie spodziewają się podwyżek stóp procentowych. Przybywa jednak głosów, że RPP powinna przynajmniej zasygnalizować gotowość do normalizacji polityki pieniężnej w razie, gdyby inflacja zaczęła się utrwalać.
Powodów do obaw, że tak się stanie, stale przybywa. – Podwyższona inflacja w Polsce to, obok efektów niskiej bazy z 2020, również skutek rosnących cen usług i kosztów po stronie produkcji. W marcu wskaźnik cen produkcji sprzedanej (PPI) w Polsce przyspieszył do 3,9 proc. rok do roku z 2,2 proc. w lutym, w kwietniu wzrost PPI może być już blisko 5 proc. Rosną ceny surowców na co nakładają się zaburzenia w łańcuchach dostaw. Wraz z otwieraniem się gospodarki dołoży się jeszcze silniejsza presja popytowa – tłumaczy Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.