Chaos rozwodowy
Pilniejszym wyzwaniem dla unijnych przywódców jest teraz rozwód z Wielką Brytanią. – Wyjaśnię, że Wielka Brytania będzie wychodzić z UE, ale chciałbym, żeby ten proces, i jego skutki, były tak konstruktywne, jak się da – powiedział David Cameron w Brukseli. Ale już wcześniej poinformował, że formalnie nie notyfikuje wyjścia z UE, co oznacza, że przewidziane w artykule 50 traktatu o funkcjonowaniu UE dwuletnie negocjacje rozwodowe nie mogą się rozpocząć.
Początkowo deklaracja wzbudziła w UE wiele kontrowersji. Gdy jednak inni przywódcy zobaczyli, jaki chaos zapanował w Wielkiej Brytanii, zrozumieli, że na wniosek będą musieli poczekać. Przynajmniej do października, gdy władzę obejmie nowy premier – lub nawet do końca roku. – Notyfikacja powinna nastąpić tak szybko, jak się da. W obecnej sytuacji oznacza to w praktyce najpóźniej do końca roku. Takie opóźnienie jest jeszcze zrozumiałe – mówi „Rzeczpospolitej" nieoficjalnie wysoki rangą unijny urzędnik. Dłuższe zwlekanie byłoby bardzo źle przyjęte.
W ostatnich dniach po kolejnych konsultacjach wcale nie jest jednak pewne, że taki wniosek w ogóle zostanie złożony. A nawet jeśli zostanie złożony, czy Wielka Brytania wyjdzie w końcu z UE. Sami Brytyjczycy zaczynają dostrzegać wyrządzone sobie szkody. Nim przystąpią formalnie do negocjacji, chcieliby w nieoficjalnych rozmowach ustalić, jakie mogą być warunki rozwodu i czy mogą liczyć na jakieś preferencje w przyszłych relacjach z UE. Mieli nadzieję, że uda im się to uzgodnić z unijnymi instytucjami i bezpośrednio ze stolicami państw członkowskich. Ale na razie nie osiągnęli sukcesu, Unia nie dała się podzielić.– I nie podzieli się, nie widzę takiego zagrożenia. Wszyscy wiedzą, że to nasz główny atut: żadnych rozmów na ten temat przed notyfikacją – mówi nieoficjalnie polski dyplomata.
Przed szczytem wyraźnie powiedziała to też Angela Merkel. – Nie będzie żadnych formalnych czy nieformalnych negocjacji, dopóki Wielka Brytania nie uruchomi artykułu 50 traktatu – stwierdziła niemiecka kanclerz.
Prawnicy zastanawiają się też, czy Wielka Brytania może złożyć wniosek, a następnie wycofać go. Służby prawne Komisji Europejskiej twierdzą, że musi być na to jednomyślna zgoda pozostałych 27 państw, co oznacza ryzyko wyrzucenia Wielkiej Brytanii nawet wbrew jej woli. Brytyjscy prawnicy uważają, że wystarczy, jeśli sam Londyn wycofa wniosek. – Kwestie prawne są drugorzędne, zawsze znajdzie się jakieś uzasadnienie. Kluczowa jest wola polityczna – komentuje polski dyplomata.
Żadnych cudów
Wielu w Unii ma nadzieję, że do Brexitu jednak nie dojdzie. – Pierwszym krajem, który jest temu bardzo przeciwny i mówi o tym w czasie nieoficjalnych konsultacji, są Niemcy. Oczywiście za żadną cenę nie chcą go Irlandia, Malta i Cypr. Bardzo nieszczęśliwe byłyby kraje północy Europy – mówi unijny dyplomata zaangażowany w konsultacje. Dodaje, że Brexitu nie chce nikt, ale wspomniana grupa gotowa jest aktywnie działać, by do niego nie doszło.