W Polsce od tygodnia można zamawiać tylko na wynos lub z dostawą do domu, co dla restauracji oznacza spadek obrotów nawet o 80–90 proc. Wiele zupełnie się zamknęło, nie prowadząc dostaw, jednak niektóre luksusowe restauracje, jak warszawskie NOBU, uruchomiły teraz taką opcję.
Czytaj także: Rząd udaje wsparcie dla gastronomii
To jednak dla firm zdecydowanie za mało. – Nie zaobserwowaliśmy w ostatnich dniach odbiegającej od normy liczby zamówień. Natomiast liczba zgłoszeń restauracji w październiku znacznie przewyższa liczbę z tego miesiąca z lat poprzednich – mówi Anna Bielecka, rzecznik Pyszne.pl.
Fatalne nastroje
Podobnie widzi to firma Stava, zajmująca się obsługą dostaw. – Zauważamy znaczący wzrost zainteresowania ze strony restauracji – codziennie uruchamiamy wiele nowych lokali. Natomiast jeżeli chodzi o liczbę zamówień tydzień do tygodnia, to ten wzrost jest, ale niewielki – dosłownie kilkuprocentowy – mówi jej prezes Paweł Aksamit. – Wiele lokali dopiero organizuje dowozy, przyłączają się do różnych akcji jak WspieramZamawiam czy Knajp.pl albo zwracają się do nas o uruchomienie dowozów i zamówień z własnej strony czy Facebooka – dodaje. Stava obserwuje też lawinowo rosnące zainteresowanie dowozami zakupów. – Sieci handlowe i niezależne sklepy zgłaszają się do nas, żeby w kilka dni uruchomić im dostawy – mówi Paweł Aksamit.