Obawy, że epidemia Covid-19 i spowodowane nią wiosenne zamrożenie gospodarki doprowadzą do masowych zwolnień pracowników, okazały się nieuzasadnione. Teraz, gdy sytuacja epidemiczna szybko się pogarsza, pracownicy są spokojniejsi o swoją przyszłość. To stabilizuje konsumpcję, łagodząc obawy przedsiębiorstw. Sytuacji tych ostatnich sprzyja również to, że inaczej niż wiosną nie ma dziś problemów z ciągłością dostaw, a rynki eksportowe – kluczowe dla polskiego przemysłu – pozostają otwarte.
To wnioski z październikowych badań ankietowych Komisji Europejskiej wśród przedsiębiorstw i gospodarstw domowych, które syntetyzuje tzw. Europejski Wskaźnik Nastrojów (ESI). Nad Wisłą ESI wzrósł w tym miesiącu do 79,6 pkt z 77,9 we wrześniu i zaledwie 47 pkt wiosną w trakcie pierwszej fali pandemii. W strefie euro ten barometr nastrojów utrzymał się na wrześniowym poziomie 90,9 pkt, choć ekonomiści oczekiwali jego zniżki.
Czytaj także: Biedronka zarabia mimo pandemii. Powstanie 100 nowych sklepów
Ostatnia runda badań, na których bazują odczyty ESI, trwała do 22 października. Zakończyła się więc przed wyraźnym zaostrzeniem restrykcji mających na celu stłumienie drugiej fali epidemii Covid-19. – Jest przesądzone, że w kolejnych miesiącach ESI się załamie – komentuje Melanie Debono, ekonomistka z firmy Capital Economics. Według niej coraz więcej wskazuje też na to, że w IV kwartale gospodarka strefy euro ponownie osunie się w recesję, po wzroście w III kwartale. Tego zdania jest też Christine Lagarde, prezes Europejskiego Banku Centralnego, która w czwartek zasygnalizowała, że w grudniu konieczne będzie ponowne poluzowanie polityki pieniężnej w strefie euro.
Mimo to ekonomiści przyznają, że na razie nie zanosi się na takie załamanie koniunktury jak w II kwartale, gdy gospodarka strefy euro skurczyła się o niemal 12 proc., a Polski o 9 proc. W tym świetle stosunkowo dobre nastroje firm mogą być uzasadnione.