O ile można się spierać co do ostatecznego wyniku wyborów samorządowych – czyli kto trochę bardziej przegrał, a kto trochę bardziej wygrał – o tyle w sejmikach wątpliwości raczej nie ma: PiS jest zwycięzcą. A w dodatku odnosi sukcesy na polu zawierania regionalnych koalicji, na którym nikt mu nie wróżył powodzenia.
Na Dolnym Śląsku będzie więc rządzić PiS z Bezpartyjnymi Samorządowcami, a to oznacza umocnienie kontroli nad złotą, a właściwie miedzianą żyłą polskiej gospodarki – KGHM. Prezydent Lubina, gdzie siedzibę ma miedziowy gigant, to Robert Raczyński z Bezpartyjnych, który ma długą historię wojen i sojuszy z liderem PO. By poznać ich przyczyny, trzeba by się cofnąć do lat 80. i jednej z wrocławskich kawiarni, w której bohaterowie dzisiejszej polityki, włącznie z Adamem Lipińskim, wiceprezesem PiS, oddawali sie zażartym dyskusjom przy piwie.
Dziś więc nie mają kłopotu z tym, żeby negocjować koalicje wyborcze, a nawet na siebie krzyczeć. To rozdanie wygrał prezydent Lubina. – Raczyński załatwił coś, co nie udało się żadnym posłom, mimo wielu obietnic: obniżenie podatku miedziowego – wyjaśnia jedna z osób znających kulisy negocjacji sejmikowych. – Więc on jest tam teraz królem i nikt nie podważy jego pozycji.
W innych miejscach liderowi PO wcale nie szło lepiej. W Legnicy po zażartej walce, w II turze wyraźnie wygrał dotychczasowy prezydent Tadeusz Krzakowski, kolejny zresztą raz, z kandydatem PO.
W Świdnicy z kolei wygrała kandydatka z SLD, także dotychczasowa prezydent miasta Beata Moskal-Słaniewska, którą co prawda Koalicja Obywatelska poparła, ale trudno byłoby uznać tamtejszy układ władzy lokalnej za należący do Schetyny. Podobnie w Wałbrzychu. Roman Szełemej, bez zbytniej przesady można powiedzieć, że uwielbiany przez mieszkańców, nie potrzebował nawet poparcia Koalicji Obywatelskiej, które otrzymał bez własnych zabiegów. Wręcz przeciwnie. Jak opowiadają świadkowie, podczas spotkania wyborczego na zamku Książ, gdy zobaczył lidera PO, odwrócił się i odszedł, by nikt nie zdążył im zrobić wspólnego zdjęcia.