Coraz większe rosyjskie naloty. Jak Ukraina się przed nimi obroni?

Tak potężnego powietrznego uderzenia jeszcze nie było. W nocy z wtorku na środę Rosja wystrzeliła 741 dronów i rakiet. Czy Ukraina przegra wojnę w powietrzu?

Publikacja: 09.07.2025 17:14

Ukraińskie służby ratunkowe pracują na miejscu ataku dronów w obwodzie kijowskim, 9 lipca 2025 r.

Ukraińskie służby ratunkowe pracują na miejscu ataku dronów w obwodzie kijowskim, 9 lipca 2025 r.

Foto: PAP/EPA

– Obniżmy trochę napięcie. To nie szahedy leciały w tak ogromnej liczbie, ich było trochę ponad 300 – uspokajał rzecznik ukraińskiego lotnictwa, płk Juryj Ihnat. Znaczną część powietrznej sfory stanowiły imitatory, mające wyczerpać zasoby obrony powietrznej.

Ale wtorkowy nalot i tak był największy od początku wojny. Poprzednie porównywalne uderzenie było 4 lipca, wtedy Rosjanie zaatakowali Ukrainę 550 pociskami. 26 czerwca wystrzelili mniej, bo 537 dronów i rakiet, ale aż 14 rakiet balistycznych i 46 pocisków kierowanych.

Od maja Rosja ponad półtorakrotnie zwiększyła liczbę atakujących szahedów, a w ciągu roku – trzykrotnie całą siłę swych powietrznych ataków. Kremlowi udaje się podobno produkować już ponad 200 dronów na dobę.

Czytaj więcej

Kreml rusyfikuje ukraińskie dzieci

– Były jakieś apokaliptyczne prognozy, że w jednym ataku będzie tysiąc, a nawet 5 tys. dronów. Obecnie to się nie potwierdza. Dynamika wzrostu (liczby atakujących aparatów) jest widoczna, nie widać świadectw potwierdzających, że Rosja jest w stanie wystrzelić naraz tysiąc i więcej – wyjaśnia ukraiński ekspert wojskowy Ołeksandr Musijenko. Jednocześnie dodaje, że Kreml potrzebuje kilku dni na zebranie dużej ilości pocisków i przygotowanie ataku.

Reklama
Reklama

Czym atakuje w powietrzu Rosja i czym Ukraina może się bronić?

Według szacunków ukraińskich wojskowych nawet do 50 proc. obecnej rosyjskiej fali uderzeniowej (jak i poprzedniej) stanowiły imitatory dronów oraz drony zwiadowcze. Pierwszych nie można odróżnić od szahedów, drugie mogą również mieć ładunki bojowe – trzeba je zestrzelić. Rosyjskie drony uderzeniowe zwalczają mobilne grupy na ziemi, ale coraz częściej też najnowsze ukraińskie wynalazki: drony niszczyciele. „Z biegiem czasu liczba zestrzelonych w ten sposób będzie rosła i w ogóle cała ta chmara rosyjskich szahedów i dronów imitatorów stanie się nieefektywna” – zapewniał po ostatnim nalocie szef prezydenckiej administracji Andrij Jermak. Największym problemem pozostają rosyjskie pociski balistyczne i hipersoniczne.

Foto: PAP

Na początku lipca ukraińska obrona nie zestrzeliła ani jednej rakiety balistycznej. Wszystkie wtedy trafiły w Kijów. W ostatnim nalocie udało się jej trafić wszystkie siedem iskanderów, ale przepuściła sześć pocisków hipersonicznych Kindżał (wystrzeliwanych z samolotów). – Są określone konsekwencje trafień kindżałami – przyznał Ihnat.

Główną siłą przeciw nim są amerykańskie systemy obrony powietrznej Patriot. Pentagon wstrzymał jednak dostawy rakiet do nich. Prezydent Donald Trump kazał, co prawda, odblokować transport, ale podobno dotyczy to tylko dziesięciu rakiet. Według analityków wojskowych do zestrzelenia jednej rakiety balistycznej potrzeba średnio dwóch antyrakiet. Dar Trumpa nie wystarczyłby więc nawet do odparcia rakiet lecących w jednym, dużym rosyjskim nalocie.

Czytaj więcej

Donald Trump odwraca się od Ukrainy. Czy armia da sobie radę w walce z Rosją?

Przy tym rakiety do najnowszej modyfikacji Patriota kosztują 2-3 mln dol.

Reklama
Reklama

Francusko-włoski system SAMP/T również może zwalczać pociski balistyczne, ale ma mniejszy zasięg niż amerykański. Co oznacza, że potrzeba byłoby ich więcej, aby zapewnić porównywalną obronę. Tymczasem już pod koniec maja skończyły się podobno pociski do ukraińskich SAMP/T i nie wiadomo, czy Kijów dostał jakiś nowy transport.

Celowa rosyjska kampania przeciw ludności cywilnej

Brak solidnej obrony powietrznej oznacza dla Ukrainy rosnące straty wśród ludności cywilnej na dalekim zapleczu frontu. Coraz więcej wojskowych ekspertów podejrzewa, że głównym celem narastającej rosyjskiej ofensywy powietrznej jest po prostu zastraszenie mieszkańców Ukrainy. Ale oni się nie dają. „Dopóki Rosjanie produkują, dopóty będą próbowali zwiększyć produkcję. Jak zniszczymy ich zakłady, nie będzie problemu” – stwierdził Jermak.

– Już w tym roku zbliżamy się do parytetu dronów dalekiego zasięgu z Rosją. Co prawda, ten parytet nie jest za bardzo odczuwalny. Rosja planowo atakuje cele cywilne, by wszyscy o tym mówili: media, sieci społecznościowe. A nasza armia atakuje ich wojskową infrastrukturę, co powoduje mniejszy rezonans, bo i Rosjanie utajniają takie informacje. Nie możemy zaś odpowiedzieć im w pełni symetrycznie – sądzi jeden z ukraińskich ekspertów.

– Obniżmy trochę napięcie. To nie szahedy leciały w tak ogromnej liczbie, ich było trochę ponad 300 – uspokajał rzecznik ukraińskiego lotnictwa, płk Juryj Ihnat. Znaczną część powietrznej sfory stanowiły imitatory, mające wyczerpać zasoby obrony powietrznej.

Ale wtorkowy nalot i tak był największy od początku wojny. Poprzednie porównywalne uderzenie było 4 lipca, wtedy Rosjanie zaatakowali Ukrainę 550 pociskami. 26 czerwca wystrzelili mniej, bo 537 dronów i rakiet, ale aż 14 rakiet balistycznych i 46 pocisków kierowanych.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Konflikty zbrojne
Jak Putin zareaguje na ostrzeżenie ze strony Trumpa? Nie zamierza ustępować
Konflikty zbrojne
Trump rozmawiał z Zełenskim o ataku na Rosję? „Możesz uderzyć w Moskwę?”
Konflikty zbrojne
Ultimatum Trumpa: Putin dostał to, co chciał?
Konflikty zbrojne
Rakieta uderzyła w dzieci niosące wodę w Strefie Gazy. Izrael mówi o „awarii”
Konflikty zbrojne
30 lat po Srebrenicy. Żałoba zmienia się w politykę pamięci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama