Jak ocenia pan zderzenie z wielką polityką? Od pięciu miesięcy widzi pan od środka to, co chciał pan zmienić.
Jest jednocześnie dużo gorzej i dużo lepiej, niż myślałem. Dużo gorzej ze względu na darwinistyczne zacietrzewienie w polityce partyjnej, nasycenie polityki miejscami wręcz prymitywnymi, instynktami władzy, posiadania, dominacji. Wiedziałem, że tego musi być tu sporo, ale nie wiedziałem, że aż tyle. Gdyby ci sami ludzie pracowali wspólnie w firmie czy na uczelni, wszystko pewnie wyglądałoby inaczej. Nie byłoby tej całej gry, w której ktoś usiłuje kogoś zamordować, ma to sens, czy nie ma, bo jeśli nie zamorduje, to okaże słabość, bo przecież słabszych się zjada. Polska „duża” polityka to w 80 proc. rywalizacja, w 20 – kooperacja. To absurd.