Nie ma wątpliwości, że w rządzie w tej sprawie ścierają się dwa podejścia. Pierwsze: przyjąć regulacje europejskie i pod ich pozorem ograniczyć przyjazdy Ukraińców do pracy w Polsce. Takie rozwiązanie jest korzystne dla kilku państw w Unii, ale osłabia polską gospodarkę. Odpowiada też klimatowi dystansu do obcych, który służy części polityków w naszym regionie.
Drugie: skorzystać z okazji i zaproponować przynajmniej tym, którzy są już w Polsce, żeby zostali. Zwolennicy tego podejścia zdają sobie sprawę z faktu, że gospodarki Zachodu stają się mniej chłonne na kapitał finansowy, ale coraz bardziej głodne rąk do pracy. Nie będzie żadnych dronów i samochodów elektrycznych bez rozwiązania problemu rynku pracy. Nie będzie ich, jeśli rząd ulegnie pokusie działania pod publiczkę i przyblokuje rynek pracy dla gości ze Wschodu. Z tego punktu widzenia deklaracja Morawieckiego, że włącza sprawę Ukraińców na polskim rynku pracy do swojego planu, tylko może ucieszyć.