Bilans nie wypada źle. My, Polacy wiemy, jak trudno było przez wieki przetrwać jako sandwich pomiędzy Niemcami a Rosją. Ukraińcy utrzymali niepodległość, mimo, że bodaj najbardziej w dzisiejszej Europie wystawieni są na nacisk Wielkiego Brata, aneksję terytorium, wojnę hybrydową czy zbrojną interwencję. Czy można było więcej? Te rachunki, gdy ucichną korki jubileuszowych szampanów, najlepiej niech robią sami Ukraińcy.
2 grudnia 1991 roku Polska jako pierwsze państwo na świecie uznała państwo ukraińskie. Po tym, jak niepodległa Polska nie potrafiła sobie poradzić z ambicjami niepodległościowymi Litwinów od wiosny 1990, jak z uznaniem litewskiej niepodległości wyprzedziła nas Islandia, ale także Rosja, ruch premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, by nie zwlekać ani minuty z uznaniem niepodległości Ukrainy, nie był symboliczny, a dotyczył istoty polskiej niepodległości. Oznaczał, że Polska sama gra wreszcie jak niepodległe państwo. Stawką nie była przecież tylko sprawa ukraińska, ale nasz stosunek do sowieckiego imperium – do tego, czy chcemy je w jakiejś formie podtrzymywać. Uznanie Ukrainy było pierwszym aktem dorosłości polskiej polityki zagranicznej na Wschodzie. Było tym dla polskiej polityki zagranicznej, czym postrzyżyny w kulturze dawnych Słowian.