W sobotni chłodny ranek nad Alpami Julijskimi wiało z początku spokojnie. Konkurs rozpoczęto zatem wedle zasad: była seria próbna i start o planowanym czasie. Pierwsze kłopoty skoczków, jakie oglądano na Letalnicy zaczęły się, gdy w drugiej serii upadł Amerykanin Decker Dean (bez groźnych skutków), potem Giovanni Bresadola, którego poniosło aż na 226 metr i jego upadek okazał się bolesny. Włoch opuścił zeskok w toboganie.
Po kilkuminutowej przerwie loty wznowiono, na rozbiegu pojawił się Kamil Stoch i skoczywszy pięknie 222 z obniżonej belki dał chwilowe prowadzenie drużynie polskiej, gdyż także Piotr Żyła w pierwszej serii skoczył jak należy 216,5 m. Okazało się, że lot Stocha był najlepszą próbą w serii, Polak wygrał m. in. z Benjaminem Oestveldem, Domenem Prevcem i Michaelem Hayboeckiem, ale Austriacy mieli przewagę z poprzedniej kolejki, więc wyprzedzali Polskę o niespełna dwa punkty.
Czytaj więcej
Za dwa dni odda ostatni skok, ale już w piątek ozdobił finał kariery 24. wygraną w PŚ. Peter Prevc walczy jeszcze o małą Kryształową Kulę za loty. Polacy na Letalnicy w cieniu popisów Prevca, Daniela Hubera i Johanna Andre Forfanga
Dawid Kubacki skoczył zaledwie 189,5 m
To był, z naszego punktu widzenia, najbardziej przyjemny fragment zawodów. Po chwili trzeba było godzić się z nagłym spadkiem na piątą pozycję, gdyż Dawid Kubacki skoczył zaledwie 189,5 m i popsuł Polakom zabawę. Zabawę wszystkim zaczął psuć wiatr, wprawdzie pod narty, dawał noszenie, ale zbyt niestabilne, by latać bezpiecznie.
Jury szybko skracało rozbieg, lecz gdy w trzeciej serii do akcji ruszył wybitny lotnik Timi Zajc z narodową misją wyprzedzenia Austriaków, zabiegi z belką nie pomogły. Słoweniec poleciał aż 242,5 m, lecz lądowania nie wytrzymał, poobijał się dość mocno, były wątpliwości, czy wystartuje drugi raz. Gdyby nie zaskakująco wstrzemięźliwa próba zdobywcy PŚ Stefan Krafta, który skoczył 211 m i nie dał drużynie wielu punktów, misja by się nie powiodła, ale nawet z upadkiem, Zajc miał notę lepszą od Austriaka.