Jaki obraz wyłania się z systemu ochrony zdrowia po roku walki z pandemią?
Chaotyczny. Mówi się, że pandemia odsłoniła niedomagania systemu, ale ten system niedomaga od dawna. Najbardziej męczący był chaos organizacyjny, towarzyszący zarówno przekształcaniu łóżek szpitalnych w covidowe, a później ich wyposażaniu (czasem na respiratory do przygotowanych już łóżek czekaliśmy tydzień i dłużej), jak i organizacji punktów szczepień powszechnych.
My egzamin z organizacji zdaliśmy celująco. Urząd m.st. Warszawy jest organem tworzącym dla 11 z 40 wszystkich szpitali w stolicy, a de facto dla sześciu, których oddziały można było przekształcić w covidowe, bo trzy są ginekologiczno-położnicze, a jeden dziecięcy. I te sześć szpitali zapewniło ponad 400 łóżek covidowych, 1/3 wszystkich w Warszawie. Za 100 mln zł kupiliśmy też wyposażenie: łóżka szpitalne, respiratory, kardiomonitory, środki ochrony osobistej. Jestem z tego dumna i uważam, że koordynacja i konsolidacja między szpitalami była bardzo dobra, również z tymi, dla których organem założycielskim jest marszałek województwa. Choć były – nieuniknione pewnie – tarcia z Urzędem Wojewódzkim, współpracowało nam się jednak dobrze i zgodnie.
A co ze współpracą na linii miasto–rząd?
Warszawa chciała zorganizować 13 punktów szczepień powszechnych, a dostała zgodę na cztery. Kiedy już wreszcie wystartowały, w ubiegły piątek, zaczęliśmy zmagać się z brakiem szczepionek. Ale tutaj również współpracujemy harmonijnie.