Dimitris Awramopulos, unijny komisarz ds. migracji i spraw wewnętrznych, ostrzegł, że jeśli w ciągu miesiąca Polska i Węgry nie zaczną przyjmować uchodźców, to Komisja Europejska rozpocznie formalną procedurę o naruszenie unijnego prawa. Jej finałem może być rozprawa przez unijnym Trybunałem Sprawiedliwości, a w konsekwencji kara finansowa dla naszego kraju.
Ale droga do tego jest tak daleko, że polski rząd prawdopodobnie świadomie zdecydował, że nie będzie nawet próbował – poprzez przyjęcie kilkuset wybranych rodzin – pokazywać dobrej woli. Jeśli w ogóle Polska zostanie obłożona karami, to może dopiero za cztery–pięć lat. Mówimy jednak tylko o bezpośrednich sankcjach. Tymczasem Polska raczej nie uniknie bardzo poważnych skutków politycznego osamotnienia i rewanżu za brak solidarności. Przeliczonych na brak poparcia w ważnych dla nas sprawach i konkretne mniejsze pieniądze z unijnego budżetu.
Zacznijmy jednak od początku, czyli od zapowiedzianej przez Komisję procedury o naruszenie unijnego prawa. Polska nie wypełnia rozporządzenia z września 2015 r., które zobowiązało nas do przyjęcia w ciągu dwóch lat około 9 tys. uchodźców z obozów w Grecji i Włoszech.
To oznacza, że prawdopodobnie w czerwcu rzeczywiście Awramopulos ogłosi, że trzeba rozpocząć procedurę, a formalnie nastąpiłoby to na jesieni.
Taka procedura ma trzy etapy. Między każdym z nich mijają przynajmniej dwa–trzy miesiące. Na końcu sprawa trafi do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, który w ciągu kilkunastu miesięcy orzeknie, że Polska nie przestrzega prawa.