Rzeczpospolita: Rozmawiamy w trakcie trwania kampanii 16 dni przeciw przemocy wobec kobiet. Jak definiować to zjawisko, czego ono dokładnie dotyczy – przemocy wobec kobiet, przemocy w rodzinie, przemocy domowej?
Sylwia Spurek: Przemoc wobec kobiet to szerokie zjawisko, które przybiera różne formy i ma różnorodne przejawy. Jedną z najczęstszych form przemocy wobec kobiet w Polsce jest przemoc w rodzinie, nazywana też przemocą domową. 90 procent osób, które zgłaszają się w związku z tym rodzajem przemocy na policję, to kobiety, które szukają pomocy dla siebie i swoich dzieci. Sama tylko policja zakłada rocznie 100 tys. Niebieskich Kart, które mają pomóc w zwalczaniu tego zjawiska, a przecież uprawnione są do tego także inne instytucje. Mamy 90 tys. stwierdzonych na postawie Niebieskich Kart ofiar przemocy domowej, z tego ok. 10 proc. to mężczyźni. Podobne proporcje są przy postępowaniach sądowych. Jeśli chodzi o skazania sprawców – 90 procent z nich to mężczyźni. Statystycznie widać więc prawidłowość: bije mężczyzna. Kogo bije? Kobietę, dziecko, osobę starszą – ojca, brata, teścia. To oznacza, że nawet wtedy, kiedy ofiarami przemocy są mężczyźni, sprawcami zazwyczaj też są mężczyźni...
Czy nie ma pani wrażenia, że publiczna debata o przemocy wobec kobiet sprowadza się dziś do przekonywania przekonanych?
Chciałabym powiedzieć, że nie. Że wiele się zmienia, że patrzę na to wszystko z optymizmem... Ale nie patrzę. Po pierwsze dlatego, że to wszystko powinno się zmieniać szybciej, a po drugie dlatego, że nadal rozmawiamy w tym samym gronie i nadal napotykamy w debacie publicznej te same szkodliwe stereotypy dotyczące przemocy wobec kobiet.
Mówiąc „to" ma pani na myśli państwo, stan prawny czy poziom świadomości obywateli?