Wojewodowie nie radzą sobie z rekordowym napływem cudzoziemców, głównie z Ukrainy. Granice otworzył rząd, który zliberalizował przepisy dla pracowników ze Wschodu. Nie dał jednak pieniędzy na etaty dla urzędników, którzy legalizują ich pobyt w Polsce.
Ołena jest Ukrainką, legalnie pracuje i mieszka w Polsce na podstawie karty pobytu, który wydał jej wojewoda. 30 września zezwolenie straciło ważność, ale w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim poinformowano ją, że na przedłużenie zezwolenia musi obecnie czekać ok. trzech miesięcy. Jednak jeśli zastrzeżenia do niej będzie miała ABW i Straż Graniczna – poczeka jeszcze dłużej. Ukrainka przebywa obecnie w Polsce na podstawie... potwierdzenia złożenia wniosku. To nie jest komfortowe rozwiązanie – nie pozwala jej w tym czasie opuścić Polski, np. pojechać na święta do domu.
Sytuacja w urzędach jest katastrofalna – wojewodowie nie nadążają z wydaniem zezwoleń. W Mazowieckiem wzrost liczby składanych wniosków podskoczył o ponad 100 proc. – Spowodowało to gigantyczne zaległości w obsłudze i wydłużyło procedurę uzyskania zezwolenia na pobyt – przyznaje Mazowiecki Urząd Wojewódzki.
Gigantyczny zator
Z danych MSWiA zebranych dla „Rzeczpospolitej" wynika, że obecnie w toku jest ponad 54,6 tys. postępowań w sprawie zalegalizowania pobytu cudzoziemców – 51,3 tys. spraw prowadzą wojewodowie (I instancja), a 3,3 tys. spraw prowadzi Urząd do Spraw Cudzoziemców (II instancja). Wojewoda śląski prowadzi 2884 sprawy, a wojewoda mazowiecki aż 14 045. Jeszcze wiosną średni czas trwania procedury udzielenia zezwolenia na pobyt czasowy na Mazowszu wynosił blisko rok. Teraz dzięki zatrudnieniu nowych pracowników i zmianom procedur uległ skróceniu do 165 dni.
Urzędy skarżą się, że rząd zliberalizował przepisy, ale nie dał na ich realizację ani złotówki. Wojewoda mazowiecki musiał sam znaleźć w budżecie pieniądze na zatrudnienie 20 nowych pracowników do obsługi cudzoziemców. O 10 nowych etatów wystąpił do premiera śląski wojewoda, ale również nie otrzymał żadnych dodatkowych pieniędzy. Obecnie trwa nabór na cztery stanowiska do obsługi cudzoziemców. – Wszystkie koszty będziemy pokrywać z własnych środków – przyznaje Alina Kucharzewska, rzeczniczka wojewody śląskiego.