Według sondażu IBRiS przeprowadzonego na zlecenie „Rzeczpospolitej" 9,5 proc. badanych byłoby niezadowolonych, gdyby do ich sąsiedztwa wprowadziła się żydowska rodzina. Ale gdyby było to rodzina muzułmańska – niezadowolonych byłoby już 35,5 proc. Nie ma wątpliwości, że muzułmanie zajmują obecnie pierwsze miejsce wśród „obcych", których nie akceptuje duża część polskiego społeczeństwa.
Podobna proporcja występuje w odpowiedziach na pytanie o reakcję na to, że „pana/pani życiowy partner/partnerka okazał się być Żydem" oraz że „mogłaby/mógłby być muzułmaninem". Ponad 14 proc. badanych byłoby niezadowolonych w pierwszym przypadku, ale aż ponad 39 – w drugim. Także w sytuacji, gdyby w rodzinie była osoba pochodzenia żydowskiego, niezadowolonych byłoby znacznie mniej – ponad 7 proc., niż gdyby była to osoba pochodzenia arabskiego – 25,8 proc.

Niechęć ta manifestuje się w deklarowanych poglądach, ale także w czynach. Takich jak choćby pobicie na początku stycznia 14-letniej dziewczynki pochodzenia tureckiego na warszawskiej Ochocie. Zdarzenie było tak drastyczne, że wymusiło także reakcję polityczną. – Nie ma miejsca na rasizm w Polsce. Atak na 14-letnią dziewczynkę w Warszawie z powodu koloru jej skóry jest godny najwyższego potępienia. Zrobimy wszystko, żeby Polska była bezpieczna dla każdego – powiedział premier Mateusz Morawiecki, a szef resortu spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak nakazał objęcie śledztwa osobistym nadzorem komendanta głównego policji.
To jednak za mało. Według danych MSWiA i Komendy Głównej Policji publikowanych przez „Rzeczpospolitą" pod koniec 2017 r. w ciągu pięciu lat trzykrotnie wzrosła liczba podejrzanych z zarzutami o przestępstwa związane ze zjawiskiem ekstremizmu – ze 126 w 2011 r. do 368 w 2016 r. Największy skok (ok. 10-krotny) dotyczył propagowania faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa oraz publicznego znieważenia z powodu przynależności, m.in. narodowej, etnicznej czy rasowej (tu wzrost jest ok. pięciokrotny).