W Polsce z powodu zanieczyszczenia powietrza umiera co roku przedwcześnie ok. 50 tys. osób. Według specjalistów każdy przedwczesny zgon to dla państwa koszt na poziomie 3-4 milionów złotych, co oznacza roczną stratę około 100 miliardów złotych. A jest jeszcze wymiar zdrowotny i ludzki. Powstaje więc pytanie co ważniejsze - ekonomia i gospodarka czy ludzkie zdrowie i czy możemy coś z zanieczyszczeniem powietrza zrobić możliwie szybko?
Na ten temat dyskutowali wczoraj lekarze, politycy i naukowcy w czasie konferencji „Zanieczyszczenie Powietrza a choroby cywilizacyjne” zorganizowanej na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym przez Zakład Profilaktyki Zagrożeń Środowiskowych i Alergologii WUM.
Rektor WUM prof. Mirosław Wielgoś, położnik, otwierając konferencję zwrócił uwagę na wpływ, jaki według najnowszych badań zanieczyszczone powietrze ma na dziecko w łonie matki, wyniki położnicze, a także za sprawą tak zwanego „programowania płodowego” na stan zdrowia dziecka w kolejnych latach życia.
- Pamiętajmy, że przez nasze płuca przepływa dziennie od 10 - 20 tys. litrów powietrza na dobę - wyjaśniał prof. Bolesław Samoliński, pomysłodawca konferencji. To właśnie płuca są tą częścią człowieka, którą najbardziej kontaktuje się on ze środowiskiem. Na drugim miejscu jest układ pokarmowy (to co jemy).
Badania porównawcze osób mieszkających przy warszawskiej Alei Niepodległości i osób żyjących w kilku wsiach mazowieckich wykazały, że mieszkający w pobliży Alei mają czterokrotnie większą szansę na zachorowanie na chorobę obturacyjną płuc niż osoby mieszkające poza miastem.