Rzeczpospolita: W trakcie posiedzenia sejmowej komisji zgłosił pan wniosek o głosowanie blokiem poprawek. Wcześniej wycofał pan podpis pod ustawą. Zmienił pan zdanie?
Poseł PiS Bartłomiej Wróblewski: Jedno nie ma związku z drugim. W pierwszym przypadku chodziło o to, że nie pracowałem nad ustawą i z różnych powodów nie byłem w stanie poznać jej ostatecznej wersji. Dlatego przed złożeniem projektu poprosiłem o wykreślenie podpisu. Ze względu na jakieś nieporozumienie tak się nie stało. Stąd nie tyle prośba o wycofanie podpisu, ile sprostowanie. Jeśli chodzi o głosowanie en block, to przy 1300 poprawkach to raczej próba zachowania elementarnej racjonalności dyskusji w Sejmie.
To było jedyne wyjście z sytuacji?
Regulamin nie definiuje sposobu opiniowania poprawek zgłoszonych w drugim czytaniu. Dotychczasowa praktyka była taka, że gdy pojawiała się obstrukcja, stosowano głosowanie en bloc czy inne sposoby szybkiego procedowania nad pozornymi poprawkami. Tak było z poprawkami Ruchu Palikota do budżetu czy poprawkami Solidarnej Polski do ustawy o OFE. Gdy chce się zwrócić uwagę na konkretne problemy, zgłasza się kilka–kilkadziesiąt poprawek.
Poprawek Kukiz'15 było kilkadziesiąt, a też zostały zblokowane.