"Rzeczpospolita": W niedzielę odbyła się przysięga żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Jak pan się czuje w sytuacji, gdy opozycja nazywa tych żołnierzy „mięsem armatnim”?
Antoni Macierewicz, minister obrony narodowej: Wojska Obrony Terytorialnej to piąty rodzaj sił zbrojnych. To są ludzie, którzy z własnej determinacji, z własnej woli służenia ojczyźnie, z głębokiego poczucia patriotyzmu zgłaszają się, aby bronić swojej ojcowizny. Cechą charakterystyczną tej formacji jest terytorialność, związek z miejscem zamieszkania, miejscem rodzinnym.
Zawsze znajdowali się w historii Polski, także w ostatnich czasach ludzie, którzy wojskiem pogardzali, wojsko atakowali. Przykro, że dzieje się to, wtedy gdy Polska jest zagrożona. Być może wiele błędów w ostatnich latach byśmy uniknęli, gdyby nie słuchano głosów ludzi, którzy mówią, że nie ma żadnego zagrożenia, a wojsko jest niepotrzebne. Nazywanie żołnierzy WOT „mięsem armatnim” to są niegodne i haniebne słowa.
Krytycy WOT, twierdzą, że budowane są one kosztem wojsk operacyjnych?
To wynika z absolutnego niezrozumienia struktury nowoczesnego wojska. Chcę przypomnieć, że siły obrony terytorialnej w Finlandii, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, stanowią jeden z istotniejszych rodzajów sił zbrojnych. Na przykład w Finlandii odgrywają kluczowa rolę, we współpracy z jednostkami operacyjnymi.