26-letni Bartłomiej Misiewicz, rzecznik Antoniego Macierewicza i szef jego gabinetu politycznego, na początku września wszedł do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Gdy przymierzano się do nominacji dla niego, nie spełniał wymogów prawnych. Nie ma bowiem wyższego wykształcenia (skończył jedynie liceum), bez którego nie da się ukończyć obowiązkowego kursu dla członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Ujawniliśmy to we wtorek na stronie rp.pl.
Jak się okazało w czwartek, dzień przed nominacją PGZ zmienił jednak swój statut. Z paragrafu 26 wyrzucono zapis, że członkowie rady muszą spełnić wymogi wskazane w rozporządzeniu Rady Ministrów z 7 września 2004 r. w sprawie szkoleń i egzaminów dla kandydatów na członków rad nadzorczych spółek, w których Skarb Państwa jest jedynym akcjonariuszem.
Statut takich spółek musi być zgodny z ustawą o komercjalizacji, a więc nie da się tak po prostu zrezygnować w nim z wymogów dla członków rad nadzorczych. Według naszych informacji w MON uznano jednak, że PGZ nie podlega tej ustawie, gdyż Skarb Państwa ma w nim bezpośrednio poniżej 50 proc. udziałów. Obok niego akcjonariuszami są Agencja Rozwoju Przemysłu i Polski Holding Obronny.
– To zaniżanie standardów. Taka struktura właścicielska była już od października 2014 r., ale minister skarbu nie pozwoliłby sobie na to, by członkowie rady nadzorczej nie spełniali wymogów – mówi nam osoba związana z PGZ.